sobota, 6 września 2014

2 - DRAMAT LEONA

- Leon, co ty opowiadasz?! 
- Hej.. Z drugiej strony to.. czemu ze mną gadasz? Co cię nawiedziło? 
- Mnie? 
- No tak. Kiedyś nazwałaś mnie.. Podrywaczem! 
- Leon. 
- Co? 
- Możesz mi zaufać. Teraz jestem już starsza. 
- Dobra.
- Ej, przecież widzę że to coś z Violettą. 
- Czemu niby? 
- Bo widzę że tęsknisz za kimś.
- Tutaj masz rację, ale nie za Violą. 
- Jak to nie? 
- Bo widzisz, wtedy gdy się odkochałem, to zakochałem się w Larze, potem znowu oddaliłem się od Lary, a akurat teraz gdy pokochałem ją całym sercem, ona miała ciężki wypadek na motorze. 
- Co?!! Kiedy?!! Nic nie wiedziałam, przepraszam. 
- W porządku. Podczas wakacji. 


- I? 
- Co i? I nie było dla niej ratunku. Zmarła w szpitalu. 
Leon patrzył na mnie przez chwilę, a potem gorzko zapłakał. 
Przytuliłam go. 
- Ja.. Nie wiem co powiedzieć.. Trzymaj się, chłopaki nie płaczą.. 
- Niby nie, ale nie rozumiesz. Straciłem kogoś, kto był dla mnie bardzo ważny.. I to dwa razy.. 
- Co? Jak to dwa razy? Nie czaję. 
- Pierwszy raz, gdy straciłem Violettę. Zakochała się w Diego. Kiedy się już z tym pogodziłem i zdobyłem Larę, ona najzwyczajniej w świecie odeszła.
- No, ale.. 
- Nie, żadnego ale. Tak bez pożegania. 
- A jak miała się pożegnać?! Leon, ty wariujesz, chodź już lepiej.. Ale nie płacz.. 
- Cooo...? 
- A wiesz co? Teraz mam dla ciebie radę. Weź się za siebie i nie myśl już o tym, bo nowy rok się zaczyna i nie warto rozpamiętywać tego co było. Zapomnij, chociaż na chwilę. Wiem, że to ciężko, ale zapomnij. Idziemy? 
- Masz rację. Dziękuję. 
- Nie ma za co! 
- Chodźmy. 

piątek, 5 września 2014

1 - REYNA, ZNACZY KRÓLOWA

Baardzo przepraszam za te 5-dniowe opóźnienie, ale kompletnie nie miałam czasu w tym tygodniu. Przez to pewnie parę rozdziałów będzie dodane w ciągu jednego dnia, dlatego.. no :D 

GOTOWI NA 2 SESON? GOTOOOOWI?!! 

Jedziemy!!

Zanim zaczniesz czytać, włącz tę piosenkę: www.youtube.com/watch?v=Qc1mhRDZkgA

Ona otwiera nowy sezon :D Myślę, że jest odpowiednia i że potraficie sobie wyobrazić scenę, w której Reyna śpiewa z chłopakami z zespołu Leona przed studiem i wita się z wszystkimi :) 

Idę do studia. Słyszę muzykę. Tak wyglądał początek mojego nowego roku szkolnego. 
Przed studiem już wszyscy tylko czekają, aż zarażę wszystkich pozytyną energią. 
No to jazda!! 

Leon: 
So raise your hands up high
We never back down tonight
We're kings of the world world world
We're kings of the world world world

Leon i Reyna:  
So raise your hands up high
We never back down tonight
Like kings of the world world world
We're kings of the world world world

Brodway:
You never know 
what time will tell
But you can't go on living
scared forever
Free your mind don't sit
and dwell we can all make it
trough together
No!
Don't turn your back
gotta believe in that
we're all built the same
Go!
Don't stop believing gotta
keep on dreaming and..

Leon: 
We got the power
We got it all
We are the ones who keep
on standing tall
Get up and fight
C'mon and risk it all

Andres:
Can I appeal to the boys and the 
girls of today and say:

Reyna i Leon: 
So raise your hands up high
We never back down tonight
We're kings of the world world world
We're kings of the world world world
So raise your hands up high
We never back down tonight
Like kings of the world world world
We're kings of the world world world

Brodway: 
Soar like an eagle and kiss the sky
Muaa, watch me fly and make it
Never lose altitude take it take it it
No!
Never second guess, no matter what the
test you will rise
Go!
mind over matter and fly

Diego: 
We got the power
We got it all
We are the ones who keep
on standing tall
Get up and fight
C'mon and risk it all

Maxi:
Can I appeal to the boys and the 
girls of today and say:

Reyna i Leon: 
So raise your hands up high
We never back down tonight
We're kings of the world world world
We're kings of the world world world

Andres i Maxi: 
Don't ever let them tell
you different
Don't ever let them take you down
We're Kings! We're Kings! 
We're Kings!
We're kings of the world

Leon i Rey: 
So raise your hands up high
We never back down tonight
We're kings of the world world world
We're kings of the world world world
So raise your hands up high
We never back down tonight
Like kings of the world world world
We're kings of the world world world!!


- Siema wszystkim, Fran, Camila, Violetta! Tak się cieszę! - wszyscy przytuliliśmy się mocno. 
- Cześć wam, chłopaki! 
- Hej, Reyna! - zawołał Maxi - Świetny kawałek! 
- Wiem, nie byłby taki bez was. Jesteście super! Hej, Leon, mogę pożyczyć gitarę? Mamy z Ezem nową piosenkę i ją też musiscie usłyszeć! 
- Ta, jasne.. - Leon nie był w za dobrym humorze. 
Naraz przed studiem rozległ się głośny krzyk, bo mój tata właśnie razem z innymi nauczycielami otworzył drzwi Studia #dreams, które przybrało nową nazwę. Dopiero teraz to zauważyliśmy. Wystrój też był inny, bardziej dorosły i stonowany, ale wciąż na luzie. Dominował mój ulubiony kolor - niebieski, z odcieniami żółtego i turkusowego. Było cudownie. Zapowiadał się całkiem ciekawy rok. 

- Witam wszystkich w nowym, odświeżonym studiu! - przywitał nas mój tata. 
- Pablo! - wszyscy podbiegli do niego i zaczęli go ściskać. 
- Dobra, dobra, wystarczy. - zaśmiał się. 
Wszyscy, po przywitaniu się z całą kadrą nauczycielską, obskoczyli Angie i pogratulowaliśmy jej wspólnie już po raz setny ciąży. 
- Aaa mam takie pytanie, Angie.. - zaczęła Viola niepewnie.. - Planujecie z Pablo ślub, tak? 
Angie uśmiechnęła się. 
- Haha, wiecie.. Mamy coś takiego w planach.. - dała kuksańca mojemu tacie, a on ją przytulił. 
- Kocham cię. 
- Ja cię też! 
- Och, wzruszające.. - nagle miłe pogawędki przerwał nam.. Tak, Gregorio. 
- Dobraa, dostaliście już nowy plan, nie? 
- Nie. - powiedział Diego.
- No, to się ciesz.. Zaraz co?! Jak to nie?! W tym studiu w ogóle nie ma organizacji?! Gdzie się podział dyrektor?! 
- Cały Gregorio.. - rozległy się naraz szepty. 
- Stoję za tobą. Miło cię znowu widzieć, Gregorio. Tak, on ma rację - zapomniałem wam dać plany zajęć. Ale pierwszą macie lekcję tańca, o ile się nie mylę. 
- Tak, oczywiście. Do sali. Nasz ukochany dyrektor potem poda wam resztę lekcji. Wynocha mi już stąd! - Gregorio przegonił nas do sali tanecznej. 
Szłam powoli, bo ostatni szedł Leon i wyglądał mi na trochę przybitego. 
- Hej, co jest? - spytałam go.
- Co? Nic, przepraszam. A co ma być? Chodź na zajęcia. 
- Podobała ci się moja piosenka? 
- Tak. 
- Teraz to już nasza piosenka. Hej, Leon! Co ci jest?! 
- O co chodzi? Wybacz, zamyśliłem się. 
- Wcale mnie nie słuchasz. Dobra, widzę że nie dogadam się z tobą, idziemy? 
- Jasne. 
Wydawał się jakiś dziwny. 
Podczas całej lekcji nie patrzył na nikogo, nie słuchał, nie skupiał się. To nie w jego stylu. Był taki zamknięty w sobie. Na zajęciach z Gregorio mogłam zaprezentować moje odświeżone umiejętności taneczne, bo chodzenie opanowałam znowu do perfekcji i mogłam już tańczyć. 
Gdy lekcja się skończyła, następne mieliśmy zajęcia z moim tatą. Oczywiście on, jako wyrąbisty nauczyciel na tej lekcji dał nam luz i kazał rozwijać swoje pasje. Wtedy my z Ezem postanowiliśmy że zaprezentujemy swoją nową piosenkę.
Zaczęliśmy śpiewać. 
(Piosenka: www.youtube.com/watch?v=cesyRfGXy6M)
- Łaaał, widzę że mamy nowy hit! - tata był pod wrażeniem. 
- Świetne! - przyznali wszyscy,. nawet Ludmiła. 
- Ujdzie. - powiedziała. 
- Dziekuję! - przytulił ją Eze, a ta się wykrzywiła. 
- Dobra, dzień dziecka się skończył. - odepchnęła go lekko. 
Wszyscy się roześmialiśmy. 
- Wiesz co? - popatrzył na mnie Andres. - Jesteś jeszcze piękniejsza. 
- Kocham cię, głupku! - przytuliłam go. 
- Ja cię też, wariacie! - uśmiechnął się. 
- Ej, mam pomysł! - zawołała naraz Fran - Co wy na to, żebyśmy gdzieś wyskoczyli? 
- Uczcić nowy rok szkolny? - spytała Camila.
- Coś w tym stylu. 
- Dla mnie bomba! - ucieszył się Maxi. 
- Dla mnie też. - przyznał Brodway. 
- Wspólny wypad do Resto? - zaproponowała Viola. 
- Jasne! - powiedział Eze. 
Wszystkim się spodobał ten pomysł. Tylko Leon się nie odzywał. 
- Ludmi, idziesz z nami? - spytał się jej Andres. 
- Mogę iść.. - odparła od niechenia. 
Wszyscy skierowali się już w kierunku wyjścia, tylko ja i Leon zostaliśmy w studiu. 
- Ej! - wróciła się naraz Naty - Chodź, Reyna! 
- Zaraz do was dołącze! - zawołałam do niej. Poszła.
- Leon, wyjaśnisz mi co cię gryzie? Proszę, powiedz mi. Wiem że nie jestem twoją najlepszą przyjaciółką, ani kumplem, ale zauważyłam że chyba tylko ja widzę, że coś ci jest. Zaufaj mi, a może ci pomogę. 
Chłopak milczał przez chwilę. 
- W moim życiu stało się coś, co sprawiło, że ono straciło sens. 
- Co? Mów! Coś z Violettą? 
- Nie, to nie to. 
- A co? Leon, gadaj! 
- To straszne.. 
- No, mów! 
- Nie żyje. 
- Co? Co ty bredzisz?! Kto nie żyje?!.. 


I tutaj jeszcze takie wytłumaczenie odnośnie nazwy rozdziału - Reina to po hiszpańsku królowa :) 

sobota, 23 sierpnia 2014

KRÓTKI PROLOG - PRZYPOMNIENIE. BO KAŻDY MOŻE ZMIENIĆ SWOJE ŻYCIE

Siema. To znowu ja. Taa, ta sama Reyna co zwykle. A może nie ta sama? Może przez ten rok zmieniłam się tak troszkę? Chociaż tak minimalnie, co? Bo ja nie wiem. Ale chyba coś w tym jest, że już nie marudzę na każdym kroku, nie kłócę się z bratem, mam przyjaciół, prawdziwego tatę i chłopaka, bardzo się kochamy, ufamy sobie i takie tam, no to może coś już lepszego we mnie jest. Za dwa tygodnie zaczynam nowy rok szkolny i jestem z siebie bardzo dumna. Głównie jestem dumna z moich osiągnięć muzycznych, ale te inne też są super. 
Muzyka muzyką, ale najważniejsza jest oczywiście rodzina - tata i Eze. Z mamą nie mam kontaktu, ostatni raz widziałam się z nią gdy byłam w szpitalu. Nie lubię rozmawiać na jej temat, więc może lepiej to pomińmy. Teraz mam nową mamę - Angie. Spodziewa się mojej siostrzyczki/braciszka, o którego już teraz się z Ezem cały czas kłócimy. 
Mój brat ma dziewczynę - Camilę. Camila to moja koleżanka, tak jak Violetta i Francesca. Viola to siostrzenica Angie, ma chłopaka Diego, a Francesca chodzi z Marco. 
Leon o ile pamiętam jest z Larą, a moja najlepsza przyjaciółka Naty - z Maxim. Ludmiła jest z Federico, moim drugim przyjacielem. Niektórzy mówią "aaa, oni są siebie warci", ale ja wiem że Fede nie jest taki jak Ludmiła i może zrobić dużo, żeby ją zmienić. No bo jak mi się udało, to czemu by jej miało nie wyjść?

piątek, 15 sierpnia 2014

ONE SHOT - MAGICZNE EN VIVO

Tutaj będzie dla odmiany Leonetta, mimo że bardziej wolę Dielettę :p
Jeszcze w tym tygodniu powinien się pojawić prolog do 2 sezonu :) 

Violetta, Francesca, Camila, Ludmiła, Naty, Leon, Diego, Maxi, Gery, Clement, Brodway, Marco, Andres i Federico są na swoim ostatnim, finałowym koncercie na zakończenie szkoły no i w tym ostatnim w trasie En Vivo po Europie. Na sam koniec zawitali do Polski, do Wrocławia. 
Jest dosłownie kilkanaście minut do rozpoczęcia występu. Wszyscy stali już na dworze przed zapleczem sceny. 
- Ej, a mam takie pytanie.. Wy umiecie po polsku? - spytała Camila, patrząc po innych. 
- Żartujesz? - zaśmiała się Ludmi - Ten kraj w ogóle mi nie podchodzi. Co to w ogóle za akcent mają ci ludzie? Te ich "ż" ani "sz" czy jak to się tam gada, tego wymówić się nie da! 
- Ludmiła, na pewno Polacy to samo mówią o naszym akcencie. - zauważyła Viola. 
- Właśnie, skończ narzekać. Ja myślę, że to super, że mamy okazję tutaj wystąpić, mamy w tym miejscu pełno fanów, widzieliście? Kto by pomyślał, tak na końcu świata.. - powiedziała Fran. 
- A ja właśnie myślę, że to strata czasu ten koncert, równie dobrze moglibyśmy wystąpić gdzieś indziej. - stwiedził Leon. 
- Taaa, pewnie. Tobie chodzi tylko o to, że zamiast Meksyku na ostatni koncert wybraliśmy Polskę i dlatego jesteś wielce obrażony. - mruknęła Naty. 
- Właśnie, Leon weź nabierz trochę optymizmu, tu są niesamowici fani! - klepnął go w plecy Maxi. 
- A dajcie spokój, jestem wkurzony. 
- Leon, co się stało, to przez ten Meksyk? - spytała go Violetta. 
- Wiesz, co.. - chłopak spojrzał na nią - Bardziej boli mnie to, że gdy Marotii pozwolił nam samemu decydować, gdzie pojedziemy i była do wyboru moja ojczyzna i Polska, to ty i inni wybraliście Polskę. 
- No i co? Ale Leon, to tylko kraj! 
- Tak wiem, ale ty nic nie rozumiesz! W moim rodzinnym mieście nie było mnie od dziesięciu lat! 
- Daj spokój.. Możesz sobie tam pojechać w wakacje, ale wszyscy marzyliśmy właśnie o Polsce, nic nas tu nie przyciągnęło bardziej niż ci wspaniali fani, oni są niemożliwi! Nawet we Francji nie było takich wrzasków, jeszcze przed samym koncertem! 
- Eee! - odezwał się Clement - Uważaj na słowa! - zaśmiał się. 
- Wybacz, "Klemą." - Vilu pogłaskała go włosach. 
- Nie mogę tam pojechać w wakację, bo nie mam funduszy.. - Leon spuścił głowę. Nikt już go nie słuchał. 
- Spokojnie stary, jeszcze odwiedzisz Meksyk. - zwrócił się do niego Andres. 
- Właśnie, nie ma się co przejmować! - zawołała Gery. 
- Dobra, chodźcie już, przebierzemy się szybko i dajemy czadu! - zawołał Maxi i otworzył drzwi, z których wybiegła jakaś fanka. 
- Byłam w waszej garderobie!!! - wrzasnęła - Nie wierzę że widzę was na żywo!! 
Każdy wymienił z nią kilka zdań, bo (o dziwo) potrafiła perfekcyjnie po hiszpańsku. Każdy, oprócz Leona, który nadal był w złym humorze. 
- Idźcie, ja tu jeszcze chwilkę zostanę. - zwrócił się do przyjaciół. 
- Ale przyjdziesz na koncert? - zmierzył go wzrokiem Marco. 
- Tak, nie bójcie się. 
- Zamknij drzwi, bo przeciąg jest. - powiedział Diego. 
- Dobra. 
Chłopak trzasnął drzwiami. 
Na dworze było pochmurno. "Pff.. W Meksyku by o tej porze świeciło słońce.." - pomyślał.
- O.. mój.. boże!!! - odwrócił się i za sobą ujrzał.. tę samą fankę, z którą przed chwilą inni rozmawiali. Jak widać, jeszcze sobie nie poszła. 
- To przecież.. Nie wierzę, Leon Verdas!!! - zaczęła się drzeć. 
- Ciii!!! - zatkał jej usta - Może głośniej, to się cała Polonia zleci! 
- Powiedziałeś Polonia!! Aaa!! - krzyknęła fanka, ale już nieco ciszej. 
- Tak w ogóle, to ty jesteś Polką? 
- No pewnie!
- To dlaczego mówisz po hiszpańsku? 
- No wiesz, jestem Leonista (dopisek autorki: wymyśliłam taką nazwę fandomu Leona, bo Jorgistas by tu nie mogło być)  i uczyłam się zawzięcie żeby kiedyś z tobą pogadać, no i wyobraź sobie, że teraz spełnia się moje największe marzenie! 
- Słuchaj ślicznotko, na serio chciałbym jeszcze tutaj z tobą dłużej pogawędzić, ale czas jest nieubłagalny i muszę uciekać na scenę. Pa!
- Ale Leon, poczekaj! 
Nagle drzwi zaplecza się otworzyły i na dwór wyszła Viola. 
- Leon, fani czekają! - zawołała. 
- Ja mam coś, co mogłoby ciebie zainteresować! - krzyknęła do niego fanka. 
- Idę, pa kochanie. - pogłaskał ją po głowie i poleciał. 
- Słyszałaś?! - Polka zwrócła się do Violi - Powiedział do mnie kochanie!! 
- Super! - przytuliła ją Castillo - Ale powiedz mi, co masz dla Leona co mogłoby go zaciekawić? I jak masz na imię? 

PÓŁTOREJ GODZ. PÓŹNIEJ

Zbliża się koniec koncertu. Polscy fani szaleją z zachwytu, skandują imiona ekipy i krzyczą. 
- Ciii! Proszę o ciszę kochani! - zawołała naraz Viola, a na wielkim ekranie za nią pojawiły się napisy z jej słowami przetłumaczone na język polski. W ten sposób grupa z Buenos Aires miała świetny kontakt z Polakami podczas finałowego koncertu. 
Wszyscy zamilkli.
- Słuchajcie moi mili - zaczęła Violetta - Jak wiemy już, Polska to wspaniały kraj z wspaniałymi fanami. Niestety nie wszyscy się o tym przekonaliśmy, mianowicie Leon miał do tego jeszcze wątpliwości, ale zaraz one się rozpłyną. 
Na trybunach rozległ się okrzyk zdziwienia, wszyscy artyści spojrzeli dziwnym wzrokiem na dziewczynę, a Leon szepnął do niej: 
- Co ty wyrabiasz? Tego przecież nie było w programie show! 
Nagle Violetta krzyknęła: 
- Zapraszamy na scenę naszą największą Leonistas, chodź do nas Ola! 
Zza kulis wybiegła ta sama fanka, z którą ekipa spotkała się przed drzwiami zaplecza wszyscy zaczęli jej klaskać, ku zdziwieniu piosenkarzy. Jakby ją już znali.. 
Viola podała jej mikrofon.
- Leon! - zwróciła się do niego. - Wiem, że nie przepadasz bardzo za mną, ale trzymam tu w ręce coś, co poprawi ci humor. Polacy! - zwróciła się po polsku do publiczności - Leona spotkałam już wcześniej, nie ważne w jakich okolicznościach - zaśmiała się. Nie chciała ujawniać bowiem tego, że zakradła się do ich zaplecza - Wszystko jedno. W każdym razie jestem jego ogromną fanką, ale smuciło mnie to że ponoć on nie cieszył się z tego, źe kest w Polsce. Ale miał ważny powód. Otóż artyści mieli do wyboru Polskę lub Meksyk jako miejsce ich ostatniego koncertu. Przeważyły głosy na nas. Więc Leon był przybity, bo miał nadzieję, że idwiedzi swoją ojczyznę, w której nie był już od wielu lat. Każdy na pewno potrafi sobie wyobrazić, jaki to ból w sercu. Ale, Leon..- zwróciła się do niego, już po hiszpańsku - Na szczęście już możesz pojechać do ojczyzny. 
- Co?! - zdzwilił się chłopak - Nic nie rozumiem.. 
- Mam tutaj bilet na samolot do Meksyku i drugi bilet, dzięki któremu będziesz mógł się zakwaterować w jednym z największych tamtejszych hoteli. No i jeszcze masz samochód z wypożyczalni w pakiecie-nożesz sobie jeździć, gdzie chcesz. - Ola dała mu do ręki bilety, a on osłupiał.
- Ale.. Jak to? Skąd ty je masz? - wyjąkał zszokowany. 
- Wygrałam ostatni konkurs wokalny w Warszawie i to było główną nagrodą. Usłyszałam waszą rozmowę, jak bardzo chciałbyś być w Meksyku, więc chciałam ci powiedzieć, że mogę ci w tym pomóc, ale ty musiałeś iść na scenę i tak wyszło.. Później zagadałam Violettę i wszystko jej wyjaśniłam. Przegapiłam cały wasz koncert żeby lecieć do mojego pokoju w hostelu, żeby wygrzebać te bilety i przybiec z nimi i zdążyć na koniec występu. 
- I to wszystko po to, źebym mógł odwiedzić rodzinę? 
- Tak, przecież cię kocham i zrobię dla ciebie wszystko, musisz w końcu sobie uświadomić, że Polska jest waszym drugim domem bo tu macie najwierniejszych fanów na świecie. 
- Tak.. - przyznał Leon, ciągle w szoku - Teraz to widzę.. Ale.. Jesteś pewna, że nie potrzebujesz tych biletów? 
- I tak rodzice by mi nie pozwolili na tak daleką podróż. - wyjaśniła Ola - No i niczego jeszcze w życiu nie byłam bardziej pewna, jak tego że podejmuję dobrą decyzję. 
- O jeju.. - Leon popatrzył jej głeboko w oczy i mocno ją przytulił - Dziękuję ci, kochana.. Pomogłaś mi spełnić marzenie.. - Leonowi lekko załamał się głos, a jego oczy zrobiły się wilgotne. 
"O boże, wzruszył się.." - pomyślała. 
Publika, dotąd milcząca z przejęcia, teraz krzyczała z radości. 
- Ty swoje marzenie za niedługo spełnisz, a moje spełnia się teraz.. - Oli już też załamywał się głos. Okazało się, że teraz dopiero zdała sobie sprawę, kogo przytula, z kim ma doczynienia i jakie wielkie emocje to wszystko na niej wywiera. 
Każdy członek ekipy także uronił łezkę, a najwięcej - Violetta. 
Leon, po długim przytulasie z fanką, rzucił się na szyję właśnie Violi. 
- Kocham cię, skarbie. Wielkie dzięki, wielkie dzięki.. - szeptał jej do ucha, pociągając nosem, po czym pocałował ją w policzek. 
- Nie ma za co. - otarła łzy szczęścia.
- Polonia! - zawołał na całe gardło Leon. 
- Mexico! - wrzasnęli Polacy.
- Polonia, kocham was! Jesteście niesamowici! Nic nie było większą głupotą, niż zignorowanie was i brak zainteresowania dla tego cudownego kraju! Uwielbiam was! Dziękuję wam! Wiecie, co? Niby mówią i przekonują, że aby spełnić marzenia trzeba jechać do Hollywood, ale ja będę pamiętać, że zamiast do Hollywood ja muszę przyjechać do Polski! Słodkie dziewczyny, przepraszam za mój chłod w stosunku do was! Wybaczcie mi i nie odwracajcie się ode mnie, Leonistas! Kocham was! Jak myślisz, Ola, nie będą źli? 
Nagle wśród publiczności rozległo się skandowanie: 
- Leon, Leon, Leon, Leon! 
- Nie będą! - zaśmiała się. 
- Hej, a mogę mieć do ciebie jeszcze jedno pytanie? Dlaczego te skarby tak na ciebie reagują? Znają cię? 
- Może cię to zdziwić, ale owszem. - odparła Ola z uśmiechem - Śpiewam wasze piosenki przetłumaczone na język polski, mam pseudonim.. Sharon. 
- Sharon, Sharon, Sharon! - krzyczeli Polacy. 
- Dobrze już, haha! Bo zaraz wyleję tutaj morze łez! - zawołała Ola. 
- Śpiewasz nasze piosenki w waszym języku? Hmm, super! A co śpiewałaś na tym konkursie? 
- "Amor en el Aire". Po hiszpańsku. 
- No to co, śpiewamy? - spytał ją Leon. 
- O jeju! Nie wierzę! - z oczu Oli znowu poleciało kilka łez, a gdy już je otarła, cały Wrocław usłyszał pierwsze dźwięki odjazdowej piosenki Leona. 
Po chwili chłopak i Ola zaczęli śpiewać, a w krótkim czasie już cała ekipa śpiewała. 

Si hay amor y nada más
No es necesario
Nada, nada más
Si hay amor olvidate
del calendario
Nada, nada más
Donde voy ahí vas
Me acompañaras
Donde vayas, iré
Y te seguiré

Hay amor en el aire acercate de mí
Apuesto por lo que siento
Hay amor en el aire tu confía en mí
Ya ves que no existe el tiempo
Solo el destino que a nosotros nos unió
Para siempre
Para siempre



piątek, 25 lipca 2014

ONE SHOT - "MY ANGEL IN BLUE JEANS.." CAMEZE

No siema! ;d Jedziemy z kolejnym one shotem, pierwszym z trzech które pojawią się podczas wakacji, no i drugim w histori bloga :) Tym razem chcę wam jeszcze dodatkowo przekazać całe emocje z tego opowiadania, które świetnie wyraża ta piosenka (KLIKNIJ TUTAJ). To właśnie nią się zainspirowałam, słucham jej w kółko i uważam że jest świetna! Włączcie sobie przy czytaniu, bardzo oddaje klimat tego stworzonego przeze mnie parringu ;) 
Jeden z moich ulubionych zespołów wyjechał z nowym super hitem, aaaaa brawo Train! ^^

- Eze! Gdzie idziesz?! - poznajcie moją siostrę. Reyna, lat szesnaście. Uparta smarkula, mała, marudna i pyskata. No i poza tym ładna, utalentowana i bardzo ją kocham. Ale to już taki szczegół. 
- Wali cię to gdzie ja sobie będę chodził! - kłócimy się wystarczająco często. To już tradycja. Z pewnością Rey opisałaby mnie tak: "mój brat, Ezequiel, lat siedemnaście. Zawzięty młody rockmen, głupek i mój idol, zniewalająco przystojny i ma o wiele lepszy głos ode mnie. A, no i do tego skromny". 
- Idę z tobą, nie mam co robić.. - moja siostra wepchała mi się przed drzwi. 
- A kto ci pozwolił? 
- Spadaj, ty wczoraj łaziłeś za mną to ja dzisiaj mogę powłóczyć się za tobą. 
 Wyszliśmy na ulicę.
- Miałem powód, żeby za tobą łazić. 
- Tak? Jaki niby? A... Wiem! Ta laska! Mówiłam ci, że jej nie znam a ty cały czas gadasz mi o niej! 
- Ja nawet nie wiem, jak ma na imię.. Ale jest taka piękna.. 
- Taa.. - prychnęła moja siostra - Taka piękna, że aż zapomniałeś jak wyglądała. 
- Widziałem ją dwa dni temu. Przechodziła przez ulicę. Uśmiechnęła się do mnie. Była taka ładna.. Wiem tylko, że miała długie włosy i jeansy.
- Ooo, no to na pewno ją rozpoznasz! 
- Przestań, znajdę ją.. Zobaczysz.. 
- Dopiero się tu wprowadziliśmy, nie znamy nikogo, zaprzyjaźnilibyśmy się z kimś, ale nieee, bo musimy biegać za jakąś dziewczyną! 
- To nie jest jakaś dziewczyna. To ona.. 
- Dobra, mam cię dość. Wracam do domu bo z tobą się nie da wytrzymać. Zaraz idziemy z tatą do pracy tej jego baby, więc lepiej pospiesz się z szukaniem. 
- Rey, zaczekaj jeszcze! 
- Co? - zatrzymała się. 
- Myślisz, że ona będzie spoko? Może zostać przecież naszą macochą.. 
- Nie wiem, nie przejmuję się tym narazie. Ale może nas nie polubić. 
- No dobra, ale wiesz chociaż gdzie ona pracuje? 
- W studiu. Cześć. 
- Pa. 
Zostałem sam. Przeczesałem całą okolicę i nigdzie nie było tej pięknej dziewczyny. 
Musiałem wrócić do domu, bo robiło się późno.
W drzwiach zastałem już tatę z siostrą. 
- A gdzie wy idziecie? - zupełnie zapomniałem o tym spotkaniu.
- No Eze, do tej od taty.. 
- Dobra, no to co? Idziemy? - spytałem. 
- Ta. 
- Ale dzieci, pamiętajcie żeby być dla niej mili, ma na imię Angie i pracuje w szkole. - powiedział tata. 
- No dobrze.. - mruknęliśmy, dając sobie porozumiewawcze spojrzenie. 
Niedługo potem byliśmy już na miejscu. 
Studio to była wielka szkoła dla muzyków, tancerzy.. jednym słowem byłoby to idealne miejsce dla nas. 
Weszliśmy do środka i tam było mnóstwo osób w naszym wieku i tyle kolorów, że aż mnie oczy zabolały. 
- Hej, tutaj proszę! - zawołała nas jakaś miła pani. To była właśnie ta Angie. Ku naszemu zdziwieniu wydawała się bardzo sympatyczna no i była ładna. 
- Hej. - podała rękę najpierw Rey, potem mi. 
Gdy się już zapoznaliśmy, powiedziała do taty: 
- Pablo, musicie poczekać chwilkę na korytarzu, zaraz kończę lekcję okej? 
- W porządku. - odpowiedział tata. 
Angie otworzyła drzwi z jej klasy. Rzuciłem wzrokiem do środka i.. osłupiałem. 
- Przepraszam panią - wyminąłem Angie i wbiegłem do jej pomieszczenia. 
- Eze, co ty wyrabiasz?! - krzyknął tata, ale ja nie zwróciłem na to uwagi. 
- To ty!! - zawołałem. 
W środku byli uczniowie Angie, a pośród nich siedział mój anioł w jeansach.. 
- Ja? - zdziwiła się dziewczyna. 
- Wszyscy wyglądali na bardzo zdziwionych. Angie zdrętwiała, a Rey z tatą stali bez tchu na korytarzu. 
- Tak, to ty jesteś tą dziewczyną którą szukałem przez ostatnie dni, wiesz ile się namęczyłem żeby ciebie odnaleźć.. 
- Ale ja nawet cię nie znam! - zaśmiała się. 
Miała taki piękny uśmiech.. 
- Eze. - podałem jej rękę. 
- Camila.. - dziewczyna dalej nie wiedziała o co chodzi. 
- Ale.. - odezwała się Angie - Może spotkacie się po lekcjach, co? Bo teraz jeszcze mamy zajęciam- uśmiechnęła się do mnie. 
- W porządku, zechcesz się spotkać? - spytałem jej - Tylko nie wiem gdzie, bo wiesz.. Jestem tu nowy i.. 
- Pewnie że zechcę! A skoro jesteś nowy to mogę cię oprowadzić, jeśli chcesz.. Przyjdź po mnie, tutaj, o trzeciej. Zgoda?
- Taaak!! - ucieszyłem się. 
- Wybiegłem z sali, zamykając za sobą drzwi i przytuliłem na korytarzu Rey i tatę. 
- Tato, ta twoja Angie jest cudowna! Dzięki niej poznałem Camilę! 
- I zrobiłeś jej niezły zamęt na lekcji.. - przyznał tata. 
- No i mamy happy end. - streściła Rey.