Andres poszedl. Jego rozmowa bardzo mi pomogla. Chcialam teraz tez pogadac z tata czemu nie chodzi juz do Studia. Musialabym go zawolac zeby przyszedl na gore. A jakby tak.. Wstac?
- Dam rade! Dam rade! Dam rade!!! - podnioslam sie ale zaraz po tym upadlam na ziemie.
- Tato!!!!! Tato pomoz!!!
Chyba mnie nie slyszal.
- Jejku.. Musze sobie przeciez jakos ulozyc zycie.. Ale najpierw.. Przestac zachowywac sie jak wariatka, bo.. To do niczego dobrego nie prowadzi. Jeszcze na serio skoncze w psychiatryku.. - myslalam. - w celi razem z.. - wzdrygnelam sie - Jaaackie.
Z rozmyslen wyrwal mnie tata.
- Reyna! Przepraszam ze tak dlugo.. Czemu lezysz na podlodze?! - odstawil wozek do kata, podniosl mnie i polozyl na lozku.
- Wiesz dobrze, ze nie za zdrowe jest spadanie caly czas z wszystkiego.
Parsknelam po cichu smiechem, bo przypomnial mi sie Andres.
- Wiem tato.. Ale musialam sprobowac. Prawie by mi sie udalo..
- Gdyby nie nogi, co? - tat poglaskal mnie po glowie.
- Dlaczego nie chodzisz do Studia? Zwolnili cie?
- Nie.. Alee.. Planuje sam odejsc.
- Co?.. Czemu?!
- Boo.. Sama widzisz, w jakim teraz jestes stanie.. Ja.. Nie mam wyboru. Musze sie toba zajac..
- Co?! Nie, tato!! Nic nie musisz!! Zabraniam ci sie mna zajmowac, slyszysz?!! Masz uczyc w Studiu, bo inni cie potrzebuja!! Czemu wszyscy teraz mi ustepuja, tylko dlatego ze jestem kaleka?.. - rozplakalam sie.
*Tymczasem w Studio - Oczami Maxiego*
Sprzątałem właśnie w sali Beto po próbie, gdy nagle któs popukał mi w szybę klasy. Przestraszyłem się i upuściłem wszystkie nuty. Wiem, niezdara ze mnie ehh..
Wyszedłem na korytarz, żeby zobaczyć kto mi zrobił takiego psikusa.
Stanąłem obok drzwi i naraz mocno nimi dostałem. Widziałem siedem znajomych mi twarzy.
- Naty??? O matko.. Czemu cię jest aż tyle?
- Maxi, jeju.. Przepraszam, ja.. Nie chciałam, bo..
Chciałam ci stuknąć w szybę i uciec i właśnie miałam uciekać, bo ja.. Znowu stchórzyłam, a ty pewnie mnie.. Teraz nie słyszysz, bo.. Nie żyjesz. Maxi? Żyjesz?!
Naty trzymała mnie na rękach.
- Jeszcze tak, ale duszę się! Duszę się! Duszę się, duszę się, duszę się!
- Potrzebujesz tlenu, Maxi?
- Tak!
- To biegnę go skominować..
- Nie, Naty.. Ja.. Już za późno.. Umieram..
- No dobra. A co mi tam! Przecież musisz żyć!
Poczułem jak mnie lekko pocałowała i przy okazji wpuściła mi do płuc pokaźną ilość tlenu. Ale ja niestety też stchórzyłem, tak jak ona wcześniej. Nie wiedziałem, jak się zachować, więc zerwałem się na równe nogi i wrzasnąłem:
- Naty!! Co ty zrobiłaś?! Przecież miałaś lecieć skombinować tlen, ja.. Muszę iść!! Andres mnie woła!!
Uciekłem. Tak wiem, straciłem szansę. Ale ona tak mi się podoba..
DZISIAJ PIĄTECZKE, JUTRO SOBOTKA, A W NIEDZIELKĘ GRZESZYMY! ;D
PRZYGOTUJCIE SIĘ NA NIEDZIELĘ - PIERWSZY RAZ ANGIE I PABLA, BĘDZIE SIĘ DZIAŁOOOO.... ;333
Czekam na niedzielę ;3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i Maxi xD
Pozdrawiam i czekam na next :D
Także czekam na niedzielę XD Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na next :3
Dzięwki :D
UsuńA ja się cały czas zastanawiam...
OdpowiedzUsuńDlaczego tak okrutnie potraktowałaś Rey?!?
Rozdział jak zwykle super, czekam na jutrzejszy :).
A niech ma za swoje, bo teraz akurat pisze jak w kolejnych rozdzialach potraktuje Eza razem z Fedrico :D no ale bedzie sie dzialo :) Dziekuje ja tez nie moge sie doczekac jutro co powiecie :)
OdpowiedzUsuń