Dzisiejszy dzień był ważnym dniem dla Violetty. Wyjechała bowiem dzisiaj w trasę Umixu po Brazylii, bo okazało się że ma tam licznych fanów. Nie będzie jej tydzień. Wszyscy jej gratulowaliśmy i pożegnaliśmy się z nią wczoraj. Wyjechała dziś wczesnym rankiem.
Ja natomiast, po zajęciach w Studio poszłam się przewietrzyć. Liczyłam, że zobaczę gdzieś Andresa, bo dawno już z nim nie rozmawiałam. Jednak zamiast niego spotkałam kogoś innego.
- Kochanie, czy to ty?! Ale.. Dlaczego jesteś na wózku?! Co się stało?
- Jade.. - tak, to była Jade. - Długa historia. Opowiem ci kiedy indziej. Czego tu szukasz?
- Powiedz mi, bo słyszałam, że mieszka u ciebie ta jędza Angie.
- Tak, to prawda. Ale ona nie jest jędzą.
- Wszytsko mi jedno, kochanieńka. Co ona u ciebie robi?
- Ona.. Jest.. Moją nową guwernatką. - skłamałam.
- Guwer.. Nantką? Coś podobnego.. German ją zwolnił?
- Emm.. Coś w tym stylu. Czemu się tak o nią wypytujesz? Nie rozumiem.
- Nie ufaj jej. To wiedźma!
- Oke, będę to mieć na uwadze. - zaśmiałam się. - Muszę już iść, cześć.
- Ale słonko!
- Do widzenia!
*Oczami narratora*
Reyna zostawiła Jade i oddaliła się od niej, byleby tylko jej znowu nie spotkać.
- Hmm.. Więc Angie teraz mieszka u tego Pabla.. - myślała głośno Jade, Sprawdzę, czy rzeczywiście jest tam guwernantką.
Po tych słowach Jade ruszyła w kierunku domu Pabla.
Gdy już tam dotarła, obeszła go wokoło i zauważyła otwarte okno jednego z pokoi.
- Raz kozie śmierć, najwyżej połamię sobie paznokcie!
Weszła przez owe okno do domu.
Usłyszała naraz gdzieś z oddali głos Angie:
- Pablo, idę na górę!
Jade rozejrzała się i rzuciła się szybko po schodach na górę. Zajrzała do pokoi.
- Te dwa to na pewno pokoje tych młodych. Więc to musi być tutaj. - Jade weszła do pokoju Pabla. - No bo gdzie miałaby ta wiedźma iść? - zapytała sama siebie.
Pochodziła chwilę wokół pokoju. Nagle usłyszała jak Angei nucąc, idzie po schodach.
- Muszę się schować! - Jade wcisnęła się szybko pod łóżko.
Do pomieszczenia weszła Angie, a zaraz za nią Pablo.
- Kochanie.. - zaczął ją całować, przesuwając na łóżko.
Jade podskoczyła.
"Ta smarkula mnie okłamała!" - pomyślała.
- Pablo.. Jest jeszcze dzień..
- To żadna przeszkoda.. Nie ma dzieci, mamy więcej czasu..
Położyli się na łożko. Zaczęli się namiętnie całować.
*STREFA +18*
Angie położyła swoją rękę na jego męskości. Pablo natomiast wsunął jej rękę pod bluzkę i zaczął błądzić po całym jej ciele. Angie przeszły lekkie ciarki z podniecenia, wsadziła swoją rękę pod jego bokserki. Pablo zajęknął.
- Co się stało? - spytała Angie, gładząc ręką jego miejsce.
- Nic. - pocałował ją czule. - Jesteś piękna.
Jade wyskoczyła nagle zza łóżka.
- A więc tak się teraz bawisz, Angie!!
Para oderwała się od siebie.
- Jade?!! - wykrzyknęła zmieszana Angie.
- Zobaczysz ty.. Wszytsko powiem Germanowi!! Co, ty niby masz być szczęśliwa a ja nie?! Jeszcze zobaczysz! Jeszcze zobaczysz!
Kobieta długo jeszcze powtarzała te groźby, póki Pablo nie wziął jej na ręce i nie postawił przed drzwiami domu, które zamknął na klucz. Pozamykał też wszystkie okna i zasłonił zasłony, po czym wrócił na górę i drzwi ze swojej sypialni też zamknął na klucz.
Chwilę śmiali się razem z Angie z Jade, ale po chwili znudziło im się to, bo chcieli skończyć to, co zaczęli.
- Podaj mi rękę, Angie. - rozkazał Pablo. - Dzisiaj będzie spokojnie, okej?
- Okej. I powoli i delikatnie. - uśmiechnęła się.
- Ale za to bardzo długo.. - pocałował ją, no właśnie - delikatnie, długo i z uczuciem.
Chwilę później znowu się namiętnie całowali, a Pablo położył znowu rękę Angie na swojej męskości. Ta natychmiast włożyła mu rękę pod bokserki.
- No proszę.. - uśmiechnął się, nie przestając jej całować.
- Dzisiaj to ja cię będę rozpieszczać.. - Angie odwzajemniła uśmiech, po czym zaczęła ruszać swoją ręką w górę i w dół.
- Drażnisz! - zaśmiał się Pablo.
Po chwili zaczął coraz szybciej oddychać. Gdy już miał dojść, zatrzymała się.
- Nie przestawaj, Angie! - rozkazał.
Lubiła się z nim droczyć, więc poczekała chwilkę, żeby potem przeżył więcej przyjemności.
Teraz zamieniła rękę na usta.
Pablo zaczął cicho jęczęć. Angie wiedziała, że był wymagający więc chwilę potem już przyspieszyła tempo.
Złapał ją za włosy.
- Kocham cię.. Tak.. Tak jest dobrze.. O matko..
Po chwili Pablo oznajmił, że doszedł.
- No jakoś nie widać.. - zaśmiała się Angie.
- Ciii.. - pocałował ją szybko i odwrócił gwałtownie.
- Co robisz? - wystraszyła się lekko.
- Angie, chyba nie myślisz, że ci się nie odwdzięczę? Zresztą teraz chcę więcej!
- Ale mówiłeś, że doszedłeś!
- Kłamałem! - zaśmiał się i mocno wszedł w Angie.
Krzyknęła.
- Jesteś cudowny! - wydusiła z siebie.
Pablo wchodził w nią znowu i wychodził coraz szybciej i szybciej, aż w końcu wziął nad nią górę.
- Jeszcze! Jeszcze! - wrzeszczała Angie. - Tak!! Tutaj!! Jesteś wspaniały!!
Zatrzymał się, pocałował ją i znowu przytsąpił do działania.
Angie wygięła się do tyłu.
- Co? Już? - spytał.
- Żartujesz chyba. Zerżnij mnie! - zasapała.
Pablo otworzył szeroko oczy.
- Słucham? Możesz powtórzyć?
- Zerżnij mnie!! Tak mocno jak potrafisz!! Nie zatrzymuj się!
- Okej. - uśmiechnął się i pocałował ją. - Jak sobie życzysz.
- Uczę się od najlepszych. - Angie złapała mocno Pabla za ramiona. Była gotowa.
Mężczyzna naprężył się i wszedł w nią niespodziewanie z podwojoną siłą. Angie jęknęła.
Po chwili już napierał na nią bardzo mocno i gwałtownie. Angie nie potrafiła już powoli się tym cieszyć, a rozkosz przerodziła się w ból.
- Za mocno! Dość! - jęknęła.
Pablo zatrzymał się i znowu czule pocałował Angie.
- Zabolało co? Nie martw się skarbie, dojdziesz do wprawy.
- Ty już doszedłeś do tej wprawy.
- Czemu tak myślisz?
- Za każdym razem kiedy się kochamy, ty robisz to najpierw powoli i delikatnie, a potem już szybko i brutalnie. Polubiłam to. Ale jedno mnie zastanawia - jak ty to robisz że jest mi tak dobrze? I czemu ty się wcale nie męczysz?
- Mi tylko jedno w głowie. - Pablo zaśmiał się.
- Pewnie ja cię wcale nie zadowalam. Powiedz prawdę.
- Angie.. Żartujesz? Nawet gdy mnie lekko dotykasz już nie potrafię się opanować. Gdybyś mnie nie pociągała, nie kończylibyśmy za każdym razem w łóżku. A dzisiaj zrobiłaś mi tak dobrze, że nie potrafię tego opisać.
- Na prawdę? - ucieszyła się.
- Na prawdę. Kocham cię. - pocałował ją teraz znowu czule i delikatnie.
Przytulili się i nawet nie zauważyli, że już się ściemniło i dzieci pewnie już też wróciły, ale na pewno nie chciały im przeszkadzać, a nawet jakby chciały, to drzwi były zamknięte na klucz.
"Raz kozie śmierć, najwyżej połamię sobie paznokcie!" -
OdpowiedzUsuńpo prostu genialne! :D
Super rozdział, z resztą jak zwykle ;).
Czekam na next! :)
Haha dziekuje :*
UsuńNapiszest co bendzie w nastempnych tygodniach
OdpowiedzUsuńDobra, dzisiaj napisze :)
Usuń