czwartek, 15 maja 2014

75 - SZANSA

- Bo wiesz tato.. Chodzi o to że.. Po prostu mam zły dzień.. 
- Jak wszyscy. - tata mnie przytulił. - Ale nie martw się, jak jutro wstaniesz to już będzie lepiej. Tak? 
- Tak. Dzięki, tato. 
No co? Musiałam skłamać. Bo jak inaczej miałam to załatwić? Tata był ostatnią osobą która chciałabym że dowiedziała o tym wszystkim. Ale mimo tej całej afery z Ezem nie zamierzałam się wycofywać, o nie! W końcu jestem Reyna Leonore Galindo Havella.. 
(Coś w uj długie to moje imię)
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Następnego ranka od razu poszłam z Fede na rehabilitację i zaraz po niej zdałam mu relację z mojej rozmowy z Camilą. 
- Więc mówisz, że ona powiedziała nie? 
- Tak. Przykro mi. Ale nie martw się! Powiedziała też, że to przemyśli! 
- To jedyne co mnie pociesza.  - Federico spuścił głowę - Ale wiesz.. Gryzie mnie to.. Że nie jestem już taki pewny swoich uczuć jak ostatnio.. 
- Ostatnio, czyli.. Wczoraj? 
- Mhm.. 
- Niestały jesteś. - ugryzłam się w język i zmieniłam szybko temat - Eze słyszał jak gadałam z Cami. 
- Co?! - zerwał się z miejsca - I? 
- Co i? Był bardzo szczęśliwy. 
- Serio? 
- Żartujesz? Był wściekły. Strasznie się z nim pokłóciłam wczoraj wieczorem. 
- I ty myślisz że ta kłótnia z bratem była tego warta? 
- Sama nie wiem, Fede. Ale wiem że była warta tego, ze teraz jestem tu z moim najlepszym przyjacielem. Idziemy? 
- Gdzie ty chcesz iść? 
- Do domu, głupku. 
- Przepraszam! - naraz podbiegł do nas lekarz. - Słyszałem że już chcecie iść, ale mogę zająć wam jeszcze chwilkę? 
- Panie doktorze, wie pan.. - zaczęłam. 
- To ważne. 
- No dobra. - ustąpiliśmy. 
- Rey. Tak się składa, że rozmawiałem z twoim terapeutą co do twoich postępów w leczeniu. 
- Serio? I co? Będę mogła chodzić? 
- Teraz jeszcze nie. Ale w przyszłości jest szansa.. 
- Tak? To znaczy? 
- Możesz już przejść pierwszą z trzech operacji które być może pomogą ci odzyskać czucie w nogach. 
- Na prawdę?! Jejku!! To świetna wiadomość!! 
- Cieszę się, że cię to zadowala. Operacja odbędzie się za tydzień, jeśli tylko twój ojciec się na to zgodzi. 
- Jasne, że się zgodzi! Fede, czy ty to słyszysz?! - zwróciłam się do przyjaciela. 
- Tak, Rey słyszę i cieszę się twoim szczęściem! 
- Nie mogę w to uwierzyć! 
- Dobrze, już dobrze, moja mała. - uspokoił mnie lekarz. - Będę tylko musiał porozmawiać z twoim tatą co do szczegółów i będziemy mogli działać. Pamiętaj jednak, że to nie daje na sto procent gwarancji że coś się poprawi. 
- Dobrze, dziękuję! Dziękujemy! My już lecimy, do widzenia! 
- Do widzenia, do widzenia! 

*Oczami narratora - dom Rey, Eza, Pabla i Angie*

Eze z Pablem byli jeszcze w Studiu, a Rey na rehabilitacji. Angie właśnie przygotowywała sobie coś do jedzenia w kuchni. Schyliła się żeby wyciągnąć z lodówki pomidory i nagle zatorzyła się. Wyprostowała się gwałtownie i stała tak przez chwilę. Naraz bardzo mocno zabolała ją głowa i cały świat jej się zakręcił. Po chwili zamroczyło ją i upadła na ziemię. 
Zemdlała. 


A tutaj piękna Candelaria na dobry dzień ;3 


2 komentarze:

  1. Angie się zemdlało :c.Kocham to czytać *o* Dodasz do opowiadania Parodi żeby Matias miał co robić? :D. Super Rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń