- Bo wiesz tato.. Chodzi o to że.. Po prostu mam zły dzień..
- Jak wszyscy. - tata mnie przytulił. - Ale nie martw się, jak jutro wstaniesz to już będzie lepiej. Tak?
- Tak. Dzięki, tato.
No co? Musiałam skłamać. Bo jak inaczej miałam to załatwić? Tata był ostatnią osobą która chciałabym że dowiedziała o tym wszystkim. Ale mimo tej całej afery z Ezem nie zamierzałam się wycofywać, o nie! W końcu jestem Reyna Leonore Galindo Havella..
(Coś w uj długie to moje imię)
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Następnego ranka od razu poszłam z Fede na rehabilitację i zaraz po niej zdałam mu relację z mojej rozmowy z Camilą.
- Więc mówisz, że ona powiedziała nie?
- Tak. Przykro mi. Ale nie martw się! Powiedziała też, że to przemyśli!
- To jedyne co mnie pociesza. - Federico spuścił głowę - Ale wiesz.. Gryzie mnie to.. Że nie jestem już taki pewny swoich uczuć jak ostatnio..
- Ostatnio, czyli.. Wczoraj?
- Mhm..
- Niestały jesteś. - ugryzłam się w język i zmieniłam szybko temat - Eze słyszał jak gadałam z Cami.
- Co?! - zerwał się z miejsca - I?
- Co i? Był bardzo szczęśliwy.
- Serio?
- Żartujesz? Był wściekły. Strasznie się z nim pokłóciłam wczoraj wieczorem.
- I ty myślisz że ta kłótnia z bratem była tego warta?
- Sama nie wiem, Fede. Ale wiem że była warta tego, ze teraz jestem tu z moim najlepszym przyjacielem. Idziemy?
- Gdzie ty chcesz iść?
- Do domu, głupku.
- Przepraszam! - naraz podbiegł do nas lekarz. - Słyszałem że już chcecie iść, ale mogę zająć wam jeszcze chwilkę?
- Panie doktorze, wie pan.. - zaczęłam.
- To ważne.
- No dobra. - ustąpiliśmy.
- Rey. Tak się składa, że rozmawiałem z twoim terapeutą co do twoich postępów w leczeniu.
- Serio? I co? Będę mogła chodzić?
- Teraz jeszcze nie. Ale w przyszłości jest szansa..
- Tak? To znaczy?
- Możesz już przejść pierwszą z trzech operacji które być może pomogą ci odzyskać czucie w nogach.
- Na prawdę?! Jejku!! To świetna wiadomość!!
- Cieszę się, że cię to zadowala. Operacja odbędzie się za tydzień, jeśli tylko twój ojciec się na to zgodzi.
- Jasne, że się zgodzi! Fede, czy ty to słyszysz?! - zwróciłam się do przyjaciela.
- Tak, Rey słyszę i cieszę się twoim szczęściem!
- Nie mogę w to uwierzyć!
- Dobrze, już dobrze, moja mała. - uspokoił mnie lekarz. - Będę tylko musiał porozmawiać z twoim tatą co do szczegółów i będziemy mogli działać. Pamiętaj jednak, że to nie daje na sto procent gwarancji że coś się poprawi.
- Dobrze, dziękuję! Dziękujemy! My już lecimy, do widzenia!
- Do widzenia, do widzenia!
*Oczami narratora - dom Rey, Eza, Pabla i Angie*
Eze z Pablem byli jeszcze w Studiu, a Rey na rehabilitacji. Angie właśnie przygotowywała sobie coś do jedzenia w kuchni. Schyliła się żeby wyciągnąć z lodówki pomidory i nagle zatorzyła się. Wyprostowała się gwałtownie i stała tak przez chwilę. Naraz bardzo mocno zabolała ją głowa i cały świat jej się zakręcił. Po chwili zamroczyło ją i upadła na ziemię.
Zemdlała.
A tutaj piękna Candelaria na dobry dzień ;3
Angie się zemdlało :c.Kocham to czytać *o* Dodasz do opowiadania Parodi żeby Matias miał co robić? :D. Super Rozdział ;)
OdpowiedzUsuńHaha dzięki :) No zastanowie sie :)
Usuń