sobota, 24 maja 2014

80 - MARCESCA

*Wracamy do Pamiętnika Rey*

- Naty, czekaj! Viola, Cami! 
- O co chodzi, Reyna? Czemu jesteś taka zdenerwowana? - spytała mnie Camila. 
- Ja? Zdenerwowana? Nie. Po prostu mam już wszystkiego dość! 
- My też. Przykro mi, nie pomożemy ci. - powiedziała Naty. 
- Ej no, czekaj, czekaj! Fran pokłóciła się z Marco, a ja czuję że muszę ich pogodzić..
- Co? Jak to pokłóciła się? - Violetta była zdziwiona - Nic nam nie mówiła..
- Ale było widać, że coś ją gryzło.. - przyznała Camila.
- Co proponujesz? - zapytała Naty. 
- Słuchajcie. Ja zagadam z tobą Naty do Marco, a wy pogadacie z Francescą. I umówimy ich w tym samym miejscu, no a wtedy już będą musieli się chyba pogodzić! 
- Hmm.. Nie wiadomo czy wypali, ale możemy spróbować. - Cami wzięła Violę za rękę. 
- Dobra. - powiedziała Naty. 
- Hej! - opamiętała się naraz Viola - Ale gdzie my ich spikniemy? Możemy u mnie! 
- No i mamy. Lećcie. - powiedziałam krótko i pociągnęłam za sobą Naty. 
Szybko znaleźliśmy Marco. Siedział przybity na ławce przed studiem. 
Hmm, szkoda, że nie przemyślałyśmy, co mu powiemy. 
- Marco, hej co tam.. - zaczęłam. 
- W porządku, a co was tu przywiało? 
- Nas? - obejrzałam się do tyłu. - Aaa, Naty.. Hahahaha... No.. Ta.. 
Marco popatrzył na nas dziwnie. Naraz Naty wyparzyła: 
- Musisz z nami iść do domu Castillo! 
- Co? 
Zatkałam Naty buzię. 
- No, bo.. Musisz z nami iść do domu Castillo, bo.. Tam jest..
- Kot! - krzyknęła Naty. 
- Mysz! - powiedziałam w tym samym momencie.
- Co? O czym wy mówicie? Czemu w domu Violetty jest mysz? I kot? 
- Nie, Marco.. Tam jest kot tylko on.. Się nazywa.. Mysz. - popatrzyłam dziwnie na Naty i zrobiłam gest który znaczy że ma pomóc. 
- No chodź już! - pociągnęła go. - Ten kot siedzi na półce w pokoju Violetty i nie chce zejść. No i ktoś musi go ściągnąć. Pomożesz, co nie? 
- No dobra.. Nie rozumiem was do końca, ale ehh.. I tak nie mam nic lepszego do roboty.. 
Marco poszedł z nami. 

*Dom Castillo* 
Drzwi były otwarte, więc natychmiast poszliśmy na górę. Ze mną było trochę problemu, ale w końcu też tam dotarłam.
- To tam! - pokazałam na pokój Violi. 
Marco pchnął drzwi i wparzył do środka. 
- Kotku, gdzie jesteś? 
- Marco? - odwróciła się naraz od okna Fran. 
Stanęłyśmy z Naty w uchylonych drzwiach i mrugnęłyśmy do schowanych w garderobie Violetty i Camili. 
- Wybacz mi. Skoro już tu jesteś to.. - zaczął Marco.
- Chwila.. Nazwałeś mnie kotku? 
- Pomysł z tym kotkiem to niezła sprawa. - Naty szepnęła do mnie, a ja przytaknęłam. 
- Coś w ten deseń. - brnął Marco. - Proszę, nie chcę się już z tobą kłócić. Brakuje mi ciebie. 
- A mi ciebie. 
- Kocham cię. 
- Jest jeden problem. - zauważyła naraz Fran. 
- Co? Jaki? - wykrzyknęła Naty, której szybko znowu zatkałam buzię. 
- Ja też cię tak strasznie kocham, Marco! - Francesca rzuciła się mu na szyję. 
Przytulili się. 
W międzyczasie Camila i Violetta wyszły z ukrycia i szybko skoczyły obok nas i przybiły nam piątkę. 
Marco, nadal przytulając Fran obrócił się w kierunku nas. 
- Dobra robota. - szepnął i puścił nam oczko. 
Teraz odwróciła się Fran. 
- Właśnie! 
Wszyscy się roześmialiśmy. 
A jeszcze więcej śmiechu byłu, jak Marco powiedział "No dobra, pora znaleźć tego sierściucha.." i wlazł na szafkę Violetty, a Francesca, Viola i Camila nie miały w ogóle pojęcia o co chodzi. 




Heheheheh, dzisiaj taki śmiechowy rozdział, pozytywny, jak pogoda za oknem ;D 

1 komentarz: