*Wracamy do Pamiętnika Rey*
- Naty, czekaj! Viola, Cami!
- O co chodzi, Reyna? Czemu jesteś taka zdenerwowana? - spytała mnie Camila.
- Ja? Zdenerwowana? Nie. Po prostu mam już wszystkiego dość!
- My też. Przykro mi, nie pomożemy ci. - powiedziała Naty.
- Ej no, czekaj, czekaj! Fran pokłóciła się z Marco, a ja czuję że muszę ich pogodzić..
- Co? Jak to pokłóciła się? - Violetta była zdziwiona - Nic nam nie mówiła..
- Ale było widać, że coś ją gryzło.. - przyznała Camila.
- Co proponujesz? - zapytała Naty.
- Słuchajcie. Ja zagadam z tobą Naty do Marco, a wy pogadacie z Francescą. I umówimy ich w tym samym miejscu, no a wtedy już będą musieli się chyba pogodzić!
- Hmm.. Nie wiadomo czy wypali, ale możemy spróbować. - Cami wzięła Violę za rękę.
- Dobra. - powiedziała Naty.
- Hej! - opamiętała się naraz Viola - Ale gdzie my ich spikniemy? Możemy u mnie!
- No i mamy. Lećcie. - powiedziałam krótko i pociągnęłam za sobą Naty.
Szybko znaleźliśmy Marco. Siedział przybity na ławce przed studiem.
Hmm, szkoda, że nie przemyślałyśmy, co mu powiemy.
- Marco, hej co tam.. - zaczęłam.
- W porządku, a co was tu przywiało?
- Nas? - obejrzałam się do tyłu. - Aaa, Naty.. Hahahaha... No.. Ta..
Marco popatrzył na nas dziwnie. Naraz Naty wyparzyła:
- Musisz z nami iść do domu Castillo!
- Co?
Zatkałam Naty buzię.
- No, bo.. Musisz z nami iść do domu Castillo, bo.. Tam jest..
- Kot! - krzyknęła Naty.
- Mysz! - powiedziałam w tym samym momencie.
- Co? O czym wy mówicie? Czemu w domu Violetty jest mysz? I kot?
- Nie, Marco.. Tam jest kot tylko on.. Się nazywa.. Mysz. - popatrzyłam dziwnie na Naty i zrobiłam gest który znaczy że ma pomóc.
- No chodź już! - pociągnęła go. - Ten kot siedzi na półce w pokoju Violetty i nie chce zejść. No i ktoś musi go ściągnąć. Pomożesz, co nie?
- No dobra.. Nie rozumiem was do końca, ale ehh.. I tak nie mam nic lepszego do roboty..
Marco poszedł z nami.
*Dom Castillo*
Drzwi były otwarte, więc natychmiast poszliśmy na górę. Ze mną było trochę problemu, ale w końcu też tam dotarłam.
- To tam! - pokazałam na pokój Violi.
Marco pchnął drzwi i wparzył do środka.
- Kotku, gdzie jesteś?
- Marco? - odwróciła się naraz od okna Fran.
Stanęłyśmy z Naty w uchylonych drzwiach i mrugnęłyśmy do schowanych w garderobie Violetty i Camili.
- Wybacz mi. Skoro już tu jesteś to.. - zaczął Marco.
- Chwila.. Nazwałeś mnie kotku?
- Pomysł z tym kotkiem to niezła sprawa. - Naty szepnęła do mnie, a ja przytaknęłam.
- Coś w ten deseń. - brnął Marco. - Proszę, nie chcę się już z tobą kłócić. Brakuje mi ciebie.
- A mi ciebie.
- Kocham cię.
- Jest jeden problem. - zauważyła naraz Fran.
- Co? Jaki? - wykrzyknęła Naty, której szybko znowu zatkałam buzię.
- Ja też cię tak strasznie kocham, Marco! - Francesca rzuciła się mu na szyję.
Przytulili się.
W międzyczasie Camila i Violetta wyszły z ukrycia i szybko skoczyły obok nas i przybiły nam piątkę.
Marco, nadal przytulając Fran obrócił się w kierunku nas.
- Dobra robota. - szepnął i puścił nam oczko.
Teraz odwróciła się Fran.
- Właśnie!
Wszyscy się roześmialiśmy.
A jeszcze więcej śmiechu byłu, jak Marco powiedział "No dobra, pora znaleźć tego sierściucha.." i wlazł na szafkę Violetty, a Francesca, Viola i Camila nie miały w ogóle pojęcia o co chodzi.
Heheheheh, dzisiaj taki śmiechowy rozdział, pozytywny, jak pogoda za oknem ;D
Spoko, zajrze ;p
OdpowiedzUsuń