*Oczami narratora*
Angie weszła do domu. Ledwo zamknęła drzwi, a siedzący na górze Pablo zaraz gdy to słyszał, zbiegł po schodach jak strzała i już był obok niej.
- I co? Byłaś u lekarza? Jak było? Badałaś się? I co ci powiedział? Tylko nie, że wszystko jest w porządku bo ci nie uwierzę.
- Tak byłam. Zacznę od tego.
- I? Niech zgadnę: nic ci nie jest..
- Przestań!
- No bo zawsze tak mówisz! Angie no, nie wytrzymam, mów zaraz co ci jest!
- Jest.. Tak jak mówiłam. Mam chorobę wieńcową układu sercowego. I do tego podwyższony poziom cukru.
- O matko..
- Jeśli nie będę się za bardzo przemęczać i denerwować, to omdlenia mi przejdą. To wszystko.
- Zaopiekuję się tobą, obiecuję. Ale wiesz, że przez to można.. Umrzeć?
- Tak, Pablo, wiem. Ale nikt z mojej rodziny na to nie umarł, więc lekarz powiedział że jeśi to odzieziczyłam, to mi też nic nie będzie. Po prostu na to jestem chora i muszę brać leki, to może z tego wyjdę. I tyle.
- I tyle. - przedżeźnił ją Pablo. - Nie uspokoiłaś mnie.
- A jak cię mam uspokoić?
- Normalnie.
- Jesteś pewnien? Ale nie.. Ja przecież wiem, jak to zrobić.. - Angie uwodzicielskim krokiem zbliżyła się do niego.
- Ach tak? No to zaraz zobaczymy.. - Pablo pocałował ją delikatnie. Przenieśli się na kanapę. Zaczęli się namiętnie całować, a on błądził po całym jej ciele.
- Tato, przyjdziemy później! - nagle drzwi domu się otworzyły i wychylił się zza nich Eze, który nawet nie patrzył do środka domu. I dobrze, bo gdy Angie i Pablo usłyszeli jego głos, podskoczyli jak poparzeni.
- Dobra, idźcie już.. - zaśmiał się Pablo.
Już ich nie było.
Pablo i Angie kontynuowali to, co zaczęli.
*Dom Castillo*
- Pierr, ja nie wiem, czy to dobry pomysł żebyś mnie odwiedział.. - Viola siedziała u siebie na łóżku i patrzyła na chłopaka, który dosłownie przed chwilą wparzył jej do pokoju.
- Ładnie tu masz.. - nie zwracał uwagi na jej słowa.
- Pierr, proszę cię!
- Wiesz, ale ty jesteś ładniejsza.
- Pierr! Chwila.. Co?
- Tak, tak. Dobrze słyszałaś. Wiesz, że gram w wielu serialach nie?
- Wiem. Ale tak szczerze to mnie nie kręci.
- Nie? - zbliżył się do niej. - A co cię kręci?
- U ciebie? Nic.
- Tak? Jesteś tego pewna? A to? - naraz pocałował ją znienacka.
- Nie. - odpowiedziała Violetta, jak gdyby nigdy nic.
- Sama sobie zaprzeczasz, kochana.
- Wiem. - powiedziała nagle. - O nie, powiedziałam to.. No bo.. Może sobie sama zaprzeczam, ale to wszystko jest takie trudne..
- Razem możemy to przejść, uwierz mi Viola.
- No nie wiem.. Nie jestem pewna, ale coś mi mówi, że mam ci zaufać.
- No to tego posłuchaj. - chłopak uśmiechnął się, a Viola przytuliła go.
- No dobra.
Pierr pomyślał "Ja to niezły jestem.. Kilka dni i już jest moja, hmm.. Jade będzie musiała podnieść stawkę.."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz