*Wracamy do Pamiętnika Rey*
Jutro przedstawienie. Teraz mamy w końcu przerwę od ostatnich prób. Wszyscy mamy już dość ale staramy się dalej by jutro na scenie dać z siebie tysiąc procent.
Violettę do studia odprowadził ten Pierr.
- Laluś pieprzony.. Ohyda, jak ona może z nim być? Nie rozumiem dlaczego ona robi to Diego.. - szepnęłam Ezowi.
- Tak samo jak ty robisz to Andresowi..
- Co? O co ci znowu chodzi?
- Jedno słowo - Fe-de-ri-co.
- Oh Ezequiel a ty znowu swoje! Myślałam już, że jesteśmy pogodzeni!
- Kto ci niby to powiedział? Ja po prostu nie rozumiem że od swojego brata wolisz jakiegoś idiotę!
- Eze!
- Co?
- Ty jesteś zazdrosny!
- Co?!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Rey!
- Eze!
- Skończcie krzyczeć! - nagle między nas wskoczył Marotti. - Czemu nie ćwiczycie?!
- Mamy przerwę. - powiedziała Fran. Dopiero teraz zauważyliśmy z Ezem że oprócz nas w sali do występów są wszyscy.
- Przerwę? Jak to przerwę! Ludzie, sprężcie się! To jak wystąpicie zależy od tego, kto będzie następną gwiazdą Umixu!
- Co?! - wszycy podskoczyli.
- Naprawdę? - wrzasnęli chłopaki.
- Tak!
- O matko! Dlaczego tak się tym podniecacie? Przecież i tak nie będziecie gwiazdami! - powiedziała Ludmiła, śmiejąc się.
Wszyscy wywróciliśmy oczami, po czym zabraliśmy się do naprawdę ciężkiej pracy.
- Ezeee, no proszę cię, nię bądź zły.. - wracaliśmy potem do domu, a mój brat dalej mnie olewał.
- Knujesz z Federico!!
- Nie. - powiedziałam bezmyślnie.
- Co?
- Nie. Już nie. Ale dalej się z nim przyjaźnię. Jasne? Wybaczysz mi?
- Nie wiem. Jak mówisz że już z tym skończyłaś, no to się zastanowię.
- Ezeee, no nie daj się prosić.. - zawiesiłam mu się na szyi.
- Ał boli!
- Puszczę cię, jak mi wybaczysz!
- Dobra.
- Hura! - pocałowałam go w policzek.
Fakt, źle czułam się z tym kłamstwem, ale odłożyłam to na później. No i znowu wszystko było jak należy.
Wieczorem po kolacji gadałam z tatą, Ezem i Angie o występie.
- Rey, Eze wy to macie niezłe szanse żeby stanąć u boku Violetty i Federico wśród innych gwiazd Umixu.. - powiedziała Angie.
- To prawda. - przyznał tata - Macie ogromny talent.
- Po tatusiu. - uśmiechnęłam się.
- Ja to bym bardzo chciał być gwiazdą Umixu.. Ale niestety wątpie w to. - rozmarzył się Ezequiel.
- Bracie, o czym ty opowiadasz? Wymiatasz! W ogóle myślę, że masz najlepszy głos z całego studia! - teraz mówiłam prawdę. Bardzo doceniałam rockowy wokal mojego brata.
- Ty jesteś jakaś nienormalna. - zaśmiał się - sama jesteś świetna.
- Ta, już. Nawet jeśli byłabym nie wiem kurde, Madonną, to i tak nie zostałabym twarzą Umixu.
- Czemu niby?
- No jak to czemu? Popatrz na mnie - jestem kaleką. Takich tam na pewno nie chcą.
- Rey! - oburzył się tata - Co ty opowiadasz? W Umixie liczy się głos, a nie wygląd zewnętrzny!
- Poza tym w show-biznesie istnieje dużo ikon muzycznych na wózkach inwalidzkich. - zauważyła Angie.
No, to była akurat słuszna uwaga.
- Może i mam jakieś szanse..
- Masz szanse i to duże! - powiedział Eze.
- Ale nie, bo ty masz większe.. - posmutniałam.
- Nieprawda!
- Prawda!
No i przez reszte wieczoru kłóciliśmy się z Ezem o to. Mam wspaniałego brata - szkoda tylko że najpierw uknułam z Federico plan odbicia mu dziewczyny, a potem okłamałam go mówiąc, że z tym skończyłam. Ale co będzie to będzie. Mówi się - żyj chwilą. No to żyję, co nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz