Dzisiaj 18 urodziny Ezequiela. Całą noc myślałam nad tym co tata mi powiedział. Nie, nie zamierzam się z nim godzić. A niech ma. Ale jednak urodziny to urodziny i wypadałoby mu dać jakiś prezent. Co ja mogę mu dać? Najlepiej by było, jakby już dał spokój z tymi scenami. No, i do tego wszystkiego jeszcze to głupie zajście z tatą! Czemu on musiał to wszystko słyszeć? Mhhh, masakra!!
Godzinę później wszyscy już byli u nas w domu. Violetta, Francesca, Camila, Leon, Diego, Naty, Marco, Maxi i Brodway. Nie było oczywiście Ludmiły, bo jakoś cudem udało się ukryć przed nią wieść o imprezie. Nie było też Federico, bo niestety miał nagrania w Studiu. Chyba dobrze się złożyło, bo to dzień Eza, a on nie byłby zadowolony z jego obecności. Andresa też nie było, domyślałam się czemu.
Kiedy w przedpokoju naszego domu zauważyłam Camilę, wiedziałam że ona też jest pokłócona z Ezem, bo złożyła mu życzenia i przytuliła go, widziałam że ma smutną minę i że go jej brakuje. Bardzo. Wtedy wiedziałam już, co mam zrobić.
Wyciągnęłam swój telefon.
- Halo? Camila? No hej, możesz szybko tutaj przyjść?
- Reyna? - odpowiedział mi głos Cami z słuchawki. - Co się stało?
- Nie mam czasu, chodź szybko na górę!
- No dobra, gdzie jesteś?
- W pokoju Eza.
- O nie..
- No proszę cię, to sprawa życia i śmierci!
- No idę, spokojnie! Uspokój się!
Eze akurat był w łazience, bo przymierzał jakieś ciuchy, które dostał na urodziny.
- Eze, chodź! - gwałtownym ruchem poruszyłam mój wózek w kierunku łazienki i pociągnęłam za sobą brata do jego pokoju.
- Rey, odbiło ci? O co ci chodzi?! Nie rozumiesz że jestem na ciebie zły? Weź, puść mnie, ał! - rzuciłam go na łóżko, uciekłam na korytarz i schowałam się za drzwiami. Zanim Eze wstał z łóżka, znowu na nie usiadł, chyba z wrażenia, bo przyszła Camila.
Dziewczyna ledwo przekroczyła próg jego pokoju, a ja już błyskawicznie zamknęłam drzwi na klucz i skierowałam się na parter, świętować urodziny dalej.
*Oczami narratora*
- Eze? - zapytała zdzwiona Camila.
- Camila?
- Sorka, to chyba jakieś nieporozumienie.. Bo.. Gdzie Rey?
- Była tu przed chwilą, czekaj, zawołam ją.
- Okej.
Widać nie chcieli ze sobą rozmawiać, ale po chwili zorientowali się, że będą do tego zmuszeni.
Ezequiel podszedł do drzwi i nacisnął klamkę. Nic. Zaczął nią szarpać.
- Rey, wypuść nas! Cholera, tej lasce się oberwie!
- Weź się uspokój, zaraz głowa mi pęknie! - mruknęła Camila - Ile czasu będziemy musieli tu być?
- Nie wiem, aż mojej siostrze przypomni się, że tu jesteśmy..
- No super! Po prostu super! Nie wiem, po co tu w ogóle przyszłam!
- Camila, ja cię nie poznaję. Skoro i tak musimy tu siedzieć, to chociaż mamy okazję porozmawiać.
- A o czym ty chcesz rozmawiać?
- O nas.
- A.. - Camila posmutniała i spuściła głowę - Słuchaj, ja.. Bo.. To z Fede to.. Było chwilowe. Nie wiedziałam co mówię, Reyna mnie podpuściła.. To brzmi dziwnie, ale.. Tak było..
- Nie wiem dlaczego, ale coś mi każe ci uwierzyć. Ale wiesz.. To mi nic nie da, przekonałem się, że mnie nie kochasz.. A szkoda, bo naprawdę mi na tobie zależy, bo jesteś.. wyjątkowa. Inna niż wszystkie. I nawet jeśli nie czujesz tego samego co ja, to ja nadal mam nadzieję, że kiedyś znowu będziemy "my"..
- Cierpiałeś przeze mnie, co? - Camila przybliżyła się do Eza i złapała go za rękę. - Przepraszam. Bardzo cię kocham.
Pocałowała go nagle. Ezequiel, otrząsając się i zdając sobie sprawę z tego co właśnie się dzieje, namiętnie odwzajemnił pocałunek.
- Teraz już mi wierzysz?
- Jasne. Obiecaj że nasza miłość będzie niezachwiana.
- Obiecuję. - uśmiechnęła się do niego Camila.
Eze ją przytulił.
W tym momencie naraz drzwi trzasnęły, bo Reyna właśnie je otworzyła.
- No hej.. Sorka, ale tak jakby mi się trochę o was zapomniało.. Ale spoko, widzę że nic wam nie jest.. Tlenu mieliście dużo, co nie? No, hahah, możemy uść na dół się bawić. Co wy, pogodzeni? Ej noo, Eze!! Może byś się tak do mnie odezwał?
Ezequiel nie słuchał siostry, choć bardzo by chciał. Czuł, że musi jej podziękować, ale nie jednak tego nie zrobił. I narazie nie planuje tego.
*Wracamy do Pamiętnika Rey*
W międzyczasie dużo się działo. Maxi wyszedł na dwór z Naty i znowu pewnie odwalili jakąś akcję, bo tym razem to ponoć Maxi ją pocałował. Ahh, jak super *.*
Szkoda, że ja nie mam tak fajnie już z Andresem.
Tutaj nasz przystojniak śpiewa ;D
Ahhhh i na swiecie zapanowal spokoj :)
OdpowiedzUsuńHxxx