piątek, 28 lutego 2014

47 - CZY TO JUŻ KONIEC?

Zaczęłam krzyczeć. Skończyłam dopiero chyba po piętnastu minutach. Rzucałam się na łóżku i wrzeszczałam na całe gardło. 
- Nie!!! Tato!!! Zrób coś!! Tato!! Eze, nie stój tak idioto!!!! Eze Eze Eze!!!!! Tatoo!! Cholera jasna!!! Wypuście mnie stąd!!! Ja chce żyć!!!! Uwolnijcie mnie!! Proszę!! Proszę!!! 
- Córeczko uspokój się.. Już.. - tata przycisnął mnie mocno do siebie. Jeszcze trochę się wyrywałam, ale w końcu zabrakło mmi sił. - Już dobrze.. 
- Proszę.. Proszę.. - zaczęłam przeraźliwie płakać. - Proooszę.. Ja nie chcę tak skończyć.. Tato, jaaa.. Muszę chodzić.. Ja chcę.. Eze, nie płacz.. Ty możesz chodzić, a ja nie!!!! - znowu zaczęłam krzyczeć i rzucać się. 
- Ratunku!! Oni mnie tu więżą!!! Pomocy!! Pomocy!!! Na pomoc!!! Ja chcę umrzeć!! 
Doktor zawołał: 
- Siostro!! Proszę przynieść zastrzyki na uspokojenie!! Szybko!! Te najmocniejsze!! 
- Spokojnie, proszę... Reyna, spokój.. Nie płacz.. Nie krzycz.. Nic ci to nie pomoże. 
Teraz znowu zanosiłam się płaczem. 
- Tato.. Zostaw mnie samą.. Eze.. 
- Dobrze. Jak chcesz.. Ale.. Nie rób głupstw, proszę.. Obiecasz mi? 
- Dobrze tato.. - nie miałam już sił żeby nawet mówić. 

*Oczami narratora* 
Ezequiel i Pablo wyszli na korytarz. Angie właśnie przyszła. 

Eze chodził nerwowo wokół nich, pociągając nosem i myśląc: "Co teraz będzie.. No, co teraz będzie?!!" 
Angie szarpnęła mocno mężczyzną. 
- Pablo, no!!! Ogarnij się!! O co chodzi??!! Co jej jest?!! Będzie żyć?!! 
- Tak, ale... Chodzić już nie... - jęknał żałośnie.

Angie milczała przez chwilę. Potem otrząsnęła się i przytuliła mocno Pabla i Eza. 
- Wszystko będzie dobrze, chłopaki.. Muszę wam powiedzieć, że naprawdę nieźle się trzymacie.. Weźcie.. Nie przejmujcie się, nie ma czym.. 
- Angieeee.. Jak to nie ma czym?! Moja córka będzie jeździć przez resztę życia na wózku, rozumiesz?!! - Pablo wstał i zaczął krzyczeć. 
- Ej, siadaj!! Uspokój się, proszę, Pablo.. - teraz już i Angie puściły nerwy i pociekła jej łezka. - Panie doktorze, jemu też coś na uspokojenie! - zawołała. - Eze, też chcesz? 
- Nie, dziękuję.. Proszę cię, nie rozklejaj się ty też.. Starczy mi już że moja siostra teraz przeżywa szok, a ojciec drze się na cały szpital.
- Pabloooo!! Dobrze już, starczy, zaraz dostaniesz zastrzyk. Siadaj! - uspokoiła go Angie. 
- Tato, wszystko dobrze? - spytał Eze. 
- Dobrze?! Nic nie jest dobrze!!  - mężczyzna nie panował już nad sobą. 
- Spokojnie, już podaję zastrzyk. Pacjentka już też dostała. - pielegniarka wbiła mu w ramię ostrą igłę. Pablo znowu się wydarł. 
- Daj już spokój! Tatooo.. - Eze siedział z jednej strony, a Angie z drugiej. 
Tymczasem za ścianą płakała Rey, która powoli uświadamiała sobie, że nie będzie mogła już nigdy wstać. 


*Następnego dnia - Studio On Beat* 

Zebranie nauczycieli i uczniów.
- Słuchajcie. Wczoraj przyszły wyniki badań waszej koleżanki, Reyny. - powiedziała Angie, patrząc po dzieciakach. 
- Co z nią?!! - spytała Naty, która miała już ciśnienie chyba +800, zresztą tak jak pozostali. 
- Jak to co, nic. Jest w szpitaaalu, wielkie mi halo! - powiedziała Ludmiła, ale nikt na nią nie zwracał uwagi. Było widać, że bardzo ją to wkurzało. 
- Więc.. Reyna nie będzie mogła już nigdy chodzić. Jest sparaliżowana od pasa w dół. 
Wszycy zamarli po tych słowach Angie. 
- Co? - wydusiła Viola przez zaciśnięte zęby. 
- O boooże.. - jęknął zrezygnowany Andres. 
- Ale nie przejmujcie się, kiedy tylko poczuje się lepiej, zaraz was o tym powiadomię. 
- Ale.. Możemy ją odwiedzić? - zapytała Fran. 
- Wiesz.. Francesca.. Wolałabym narazie nie. Bardzo to przeżywa.. 
- O matko.. To znaczy.. Że będzie na wózku? - spytała Camila. 
- Tak. Niestety. 
- To straszne.. - Ludmiła udawała przejętą. 
- Mogłabyś chociaż raz czym się przejąć na serio. - Camila popatrzyła na nią z pogardą. 
- Ludmiła, daj spokój. - powiedział Maxi. - A co z Pablo? Jak on się czuje? A Eze? 
- Teraz można tak powiedzieć, Eze trzyma się najlepiej. Pablo jest załamany, a Rey.. Jest w ciężkim szoku, ale mam nadzieję że dzisiaj już będzie jej lepiej.. - zamyśliła się Angie. 
- Dzieci, ja też mam wam coś do oznajmienia. - zza nauczycieli wyszedł Antonio. - Nie wiemy gdzie obecnie jest moja siostrzenica, Jackie, więc miejcie się na baczności. Policja przypuszcza, że nie ma już jej w kraju. W związku z tym że władze uznały ją za groźną, bo ma drobne problemy psychiczne.. 
- Drobne? - wtrącił się złośliwie Gregorio. 
- Dlatego chciałbym, żebyście uważali na siebie i o każdej napotkanej osobie podobnej do Jackie informowali policję. 
- Weźcie się już od niej odczepcie.. Przecież Jackie nic złego nie zrobiła.. - spuścił głowę Beto. 
- Jak to nie?!! - wybuchnęła naraz Natalia. - Przez nią Rey będzie na zawsze przykuta do wózka!! 
- Naty! - uspokoiła ją Viola. 
- Przepraszam was.. Poniosły mnie emocje.. 




No i już prawie środek sezonu? Jak rozdziały? Mogą być? 
Jak już mówiłam, po tym rozdziale zarządzam 13-dniową przerwę, do 13 marca
Więc 13.03 znowu chcę was tu wszystkich widzieć, jasne?!! :D 

No to nagroda pocieszenia za tą przerwę: 
Ciekawsze fragmenty dalszych rozdziałów ^^

13 marzec - rozdział 48 
- Tak. Tak jest, Reyna. Marnujesz je nad użalaniem się nad sobą, podczas kiedy mogłabyś zaakceptować sytuację. Czy nie byłoby ci teraz lepiej? 
- No nie wiem.. To nie takie łatwe, dla ciebie może i tak, bo ty nie jesteś już na wieki przytuty do łóżka, a potem do jakiegoś cholernego wózka, tak jak ja!! 

- Jejku, zrobiłbyś to dla mnie? 
- No pewnie! Idę, zaraz wrócę! 
- Andres, poczekaj!  
- ? 
- Dziękuję. Dziękuję.. Nie wiem co.. Bym bez ciebie zrobiła.. 

- Nasz ojczym ostrzegał nas o karze, jaka mnie spotka, kiedy rozłączę Angie i Germana.. 
- I? Reyna.. Myślisz, że to jest ta kara? 
- Tak! Eze tak! Przecież to jasne!! Jeju.. Czemu los mnie tak pokarał.. 
- Żałujesz, że przerwaliśmy ślub? 
- Ani trochę.. 

Rozdział 49 
- Ale przecież ja nie jestem jakaś psychicznie chora!! Teraz jeszcze mnie może zamkniecie do szpitala psychiatrycznego, jak Jackie, co?!!!

- Nie, nie.. Nie chodzi o mojego tatę. Z nim już okej. Diego, ja.. Bardzo martwię się o Angie, Pabla, Eza, Rey.. 
-  Aaa.. Violetta, słuchaj.. Wszystkich dobija ta sytuacja, ale musimy być silni. Wiesz.. Wiem, co może poprawić ci humor. 
Diego wziął gitarę i zaczął śpiewać. 

Rozdział 50
- Ta piosenka uspokoiła cię. 
- To prawda... 
- Widzisz? Musisz znaleźć we wszystkim pozytywne strony, wiem że czasem trudno, ale postaraj się trochę, a uda ci się. 

Chciałabym się mu oddać.. 
- Ążi!!! - o mało co nie dostałam zawału. Głupi Gregorio wyrwał mnie z rozmyśleń. - Jak mniemam, masz jeszcze zajęcia, he? Dlaczego tu siedzisz i marzysz nie wiadomo o czym? 
- A co to mi marzyć już nie wolno, Gregorio? Fakt, że ty nie masz wyobraźni, ale to nie znaczy że ja nie mogę jej mieć! 
- Ja? Nie mam wyobraźni?! Wypraszam sobie, panienko! Gdy byłem mały i uczyłem się w szkole baletowej, często wyobrażałem sobie że jestem małą królową wróżek, która ma władzę nad wszystkimi innymi wróżkami! 

Rozdział 51
- Andres.. Mogę cię o coś zapytać? 
- Jasne! 
- Ale odpowiesz szczerze? Bo wiesz.. Boje się, że jeśli teraz, jak jestem kaleką, już mnie.. Nie kochasz.. 

Więc.. Co tam w Studio? Daawno mnie tam nie było, minęło już chyba z pięćset lat.. 
- Nie, no co ty! Wszyscy tęsknią, pytają się cały czas Angie o ciebie. Naty najbardziej. Oczywiście poza mną :) 
- Haha.. A jakieś plotki? Newsy? 
- Aaa!! O mało co bym zapomniał: Violetta jest z Diego. 

Rozdział 52 
- Dlaczego nie chodzisz do Studia? Zwolnili cie? - spytałam tatę. 
- Nie.. Alee.. Planuje sam odejsc. 

Naty trzymała mnie na rękach. 
- Jeszcze tak, ale duszę się! Duszę się! Duszę się, duszę się, duszę się! 
- Potrzebujesz tlenu, Maxi? 
- Tak! 
- To biegnę go skominować.. 

(Hahahaha świetne Naxi :D) 

Rozdział 53 - uuu z działem +18 *.* 
 Zawyła cicho. Pocałował ją.
- Ciii.. Zaraz będzie po bólu.. Lepiej już?
- Tak.. O wiele..

- Coś się stało? - zapytała Angie, jakby wyrwana z transu.
- Mogę już pokazać na co mnie stać?

- Nigdy nie pomyślałabym, że jesteś taki dobry.. I taki dziki.. -
dyszała jeszcze Angie wtulając się w Pabla.
- Twój pierwszy raz musiał zacząć się niespodziankami.. A uwierz mi,
potrafię jeszcze szybciej.. Ale o tym kiedy indziej, dobranoc
kochanie.. 

Dalej podam przy okazji :) 
No, to miłej nocy, czy tam dnia, zależy kiedy to czytacie ;) 
Buziaki i do trzynastego :)

czwartek, 27 lutego 2014

46 - NIEUDANA NOC ANGIE I PABLA I KOLEJNY KOSZMAR

Ramona poszła pożegnać się z dzieciakami. Angie podeszła do Pabla. 
- Wiesz.. Ciemno już. Chodźmy na salę. 
- Kiedy przyszłaś?  
- Przed chwilą. Wszystko słyszałam. 
- I co, jesteś dumna? 
- Bardzo. - pocałowała go delikatnie. - Idziemy? 
- Aaaaa.. - Pablo objął Angie w pasie - Tak się składa, że dzisiaj zostanie z nią Eze.. Więc możemy iść do domu.. - popatrzył na Angie wzrokiem, który mówił jedno. 
- Racja. - Angie spoważniała i odsunęła się od niego. - Będę lecieć, już dziewiąta.. - odwróciła się od mężczyzny. 
Ten podszedł do niej od tyłu i zaczął całować ją po szyi. 
- Wiesz.. Angie.. Jest po dziewiątej, a.. German nie byłby zadowolony, jakbyś.. Jakbyś mu zakłócała sen.. Będziesz musiała spać.. Ze mną.. 
- Hahahaha Pablo! - Angie roześmiała się i oderwała go od swojej szyi. - Daj spokój haha! 
- Niee.. Nie dam spokoju Angie.. Teraz już się mnie nie pozbędziesz.. - Pablo znowu zaczał całować jej szyję. 

*W domu Pabla, Rey i Eza* 
Angie i Pablo ledwo zamknęli drzwi, już zaczęli się namiętnie całować. Nie przerywając, przenieśli się do sypialni. Pablo posadził Angie i całując ją, przesuwał ją na łóżko. W końcu on leżał na niej. Zatrzymał się, wtedy Angie przekręciła się na górę i ona przejęła stery. Pablo jęknał. Angie myślała, że to z podniecenia, jednak nie wiedziała, a on także zapomniał o swojej szramie na klatce piersiowej. Dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Bardzo go bolało. Angie zaczęła rozpinać mu koszulę. Gdy już miała ją ściągnąć, podniosła się i usiadła na krawędzi łóżka. On zrobił to samo. 
- Boże.. Pablo, co ci się stało?... 
- Wybacz, miałem ci to już wcześniej powiedzieć.. Gdy Rey uderzyła w drzewo, zanim auto wybuchło, straciła chwilowo czucie w nogach i nie odzyskała go do dzisiaj. Nie mogła się wydostać z wraku o własnych siłach, ja.. Musiałem ją wyciągnąć. Jakaś blacha rozcięła mi pierś.. To nic.. 
- Czemu mi nie powiedziałeś? 
- Sam nie wiem. Chyba bałem się, że się będziesz martwić.. 
- No jasne, że teraz się martwię! Nie tylko o Rey, ale i o ciebie! Ta rana może przejść do serca, Pablo! 
- Spokojnie, Angie. Byłem już u lekarza, nic mi się nie stanie. Będę żyć. Nie przejmuj się już. Dokończymy? 
- Przepraszam, ale.. Nie mogę. Nie możemy. To takie jakby pocieszenie, bo sama widzę co teraz przeżywasz. Nie możemy się tak pocieszać. To nie w porządku. Musimy to zrobić z miłości.* Poza tym boli cię bardzo ta rana, to jak chcesz jakkolwiek funkcjonować? 
- To akurat najmniejszy problem. - zaśmiał się Pablo. - ale śpimy na jednym łóżku? 
- Chyba że chcesz spać na ziemi! - przykryła się Angie, śmiejąc się. 
- Ehh, w moim własnym domu? Angieee, wstydziłabyś się! Dobranoc! - zgasił światło. 
- Dobranoc! 

*Wracamy do Pamiętnika Rey* 

Dzisiaj rano mama wyjechała. Nie wiadomo, kiedy znowu wróci. 
Myślałam, co tam w Studio, gdy naraz jakby cały świat czytał mi w myślach, przyszedł tata i powiedział do mnie: 
- Rey, patrz kto przyszedł cię odwiedzić! 
Nagle do mojej sali wbiegła Viola, Naty, Fran, Camila, Brodway, Eze, Andres, Maxi, Diego i Leon. Wszyscy śpiewali moją ulubioną piosenkę "Junto a ti", tańcząc i skacząc dookoła mnie. Baaardzo podnieśli mnie na duchu, kocham ich! 
Gdy skończyli, zaklaskałam. 
- Pięknie! Daję wam sześć minus! 
- Czemu minus? - oburzył się Andres. 
- Bo się ze mną nie przywitałeś. - zaśmiałam się do niego. Chłopak nachylił się i pocałował mnie w policzek.
- Jak się czujesz? - spytała mnie Viola. 
- Narazie jakoś leci. 
- Boli cię coś? - Naty wychyliła się zza Fran. 
- Naty! Jejku, nawet nie wiesz jak tęskniłam! Jesteś moją najlepszą przyjaciółką! Kocham cię! I ciebie! I ciebie, i ciebie! I ciebie, i ciebie, i ciebie!! Yyy.. - zapędziłam się. - Jakie było pytanie? 
- Czy cię coś boli! - wybuchnął śmiechem Leon. 
- Nie.. Może trochę głowa.. 
- Zawołać pielęgniarkę? - zapytał Maxi. 
- To może być coś poważnego.. - zamyślił się Diego. 
- A co jak to jakiś guz mózgu?! - krzyknęła Fran, której Camila szybko zatkała buzię. 
- Spokojnie, ogarnijcie się, ludzie! Nie wymyślajcie żadnych bzdur, Angie i Pablo przecież mówili nam, że trzeba czekać na wyniki badań, bo jeszcze wykrakacie. Francesca, spokój. Już! 
- Taaa.. Camila ma rację.. - potwierdził Brodway, patrząc na Eza. Ten, gdy to zobaczył, natychmiast podszedł do Cami i przytulił ją. 
-Wrr.. - warknął po cichu zazdrosny Brodway. 
- A tak na ogół, to co tam w Studio? 
- Heh, tak się składa że Gregorio tylko czeka aż Pablo się zwolni, wtedy on by mógł zostać dyrektorem, także pilnuj się! - Viola zwróciła się do taty. 
Zaśmiał się. 
Ja powiedziałam od niechcenia: 
- Przecież tak źle nie ma.. Dam radę! Będzie ciężko, ale trzeba czekać na wyniki. Boję się tylko, co z moimi nogami.. 
- A co? Coś jest nie tak? - przejął się Andres. 
- Nieee, no.. Może oprócz tego, że po wypadku nie potrafię nimi ruszać, ale to tylko chwilowe, za niedługo mi przejdzie. 
- Noo, to się cieszymy! - wrzasnął Maxi tak głośno, że Fran odwaliło aż na pięć metrów od niego. 
- Ogłuchnę przez ciebie debilu! 
Długo wszyscy siedzieli u mnie i opowiadali mi o różnych rzeczach. Jaka jest bieżąca sytuacja, że wszystkim mnie brakuje itp. Wspominaliśmy też moje początki w nowym świecie, jaka bylam straszna i nieczuła, jak w ogóle się nie przejęłam śmiercią mojego ojczyma, jak się dowiedziałam że Pablo to mój ojciec, jak go poznałam śpiewając w schowku w Resto, jak się przyjaźniłam z Ludmiłą, jak zdawałam egzamin do studia...
 - Właśnie! Gdzie się podziali wszyscy ze studia?! - przerwałam wspomnienia. 
- Emm.. Czyli kto? - zapytał Brodway. 
- Ludmiła? 
- Ona? Wiecznie zajęta sobą? Makijażem? Ciuchami? Zakupami? Pytasz gdzie ona jest? - powiedziała ironicznie Camila. 
- No jasne.. Aa.. Lara? Leon? - zwróciłam się do niego. 
- Lara? Grzebie przy motorach i ma coraz mniej czasów na Studio.
- Dj? 
- Znowu dostał na miesiąc propozycję od jakiejś wytwórni filmowej i jedzie na pół etatu.. - oznajmiła Naty. 
- Można się było tego spodziewać! Haha, on ma talent! Życzę mu powodzenia! 
- Ejj, bo czuje się zazdrosny! - zaśmiał się Andres. 
Przytuliłam go. 
- Fran - odezwał się tata - A gdzie Marco? 
- Chory.. Ma grypę. - powiedziała smutna Fran. - Ale ma taką śmieszną chrypkę, że jak śpiewa np. "We can" to ma głos jak kaczka, mówię wam!! 
Wszyscy się roześmialiśmy. Eze po prostu tarzał się po podłodze. 
Wszystko zaczyna się układać, jeszcze tylko wyniki badań.. 

Dzień upłynął mi ma dłuugich rozmowach i śmiechać z moimi przyjaciółmi, ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Było jakoś przed dziesiątą, kiedy już szykowałam się do spania. Nagle usłyszałam z korytarza głos lekarza. 
- Panie Galindo, może pan tutaj podejść z synem? - słyszałam jak lekarz zawołał ich z korytarza. 
- Są już wyniki badań?! - zerwali się z miejsc i wbiegli na moją salę. 
- Tak. 
- Ja też mogę? - zapytała Angie. 
- Niestety, pani nie jest rodziną.. Musi wyjść. 
- Angie, zaraz jak się czegoś dowiemy, damy ci znać. - powiedział tata. 
- Okej, będę czekać na korytarzu. - wyszła. 
Doktor zamknął drzwi i powiedział: 
- Więc tak.. Bez owijania w bawełnę. Panna Reyna Galindo Havella.. Straciła czucie w nogach i niestety nie będzie mogła już chodzić. 


*Zainspirowałam się którymś z rozdziałów bloggerki na blogu prawdziwa-i-jedyna-milosc-angie.blogspot.com/ :) Nie bij mnie ;p 


DZISIEJSZE ;3 
Mojeee, wszystkie prawa zastrzeżone XD 
Chociaż troche podobni są? :3 

środa, 26 lutego 2014

45 - NASZA PRZYSZŁOŚĆ W EUROPIE, NIE!

- Co??.. Mamo, chyba żartujesz.. 
W tej chwili weszli Pablo i Eze. 
- O co chodzi? - zapytał tata. 
- Tato, mama chce nas zabrać do Europy, Reyna, słyszałaś?!! - wkurzył się Eze. 
- Tak, słyszałam. 
Tata stał jak wryty. 
- Ramona.. To prawda? 
- No.. Tak, bo w końcu to moje dzieci..
- Kobieto! Pomyśl, co mówisz!! chcesz mi zabrać dzieciaki, i jeszcze mówisz że one są twoje?! 
- No chyba nie twoje.. 
- Tak, Ram. Moje też. I jeśli je gdzieś wywieziesz, zgłoszę sprawę do sądu i.. Będę walczył o prawa do Rey i Eza. A wiesz, że gdy by ludzie prawa dowiedzieli się, że pracujesz w Madrycie, w wielkiej, przedsiębiorczej filii najpopularniejszej firmy z dziedzin rachunkowośći na świecie, a dzieci mieszkają ze mną, ty im tylko przesyłasz kasę, to na stówę ci je odbiorą. 
- Pablo, nie zrobisz tego.. 
- A jeśli zrobię? 
- Dobrze. Zastanowię się.. 
- Hura!! - wykrzyknęliśmy razem z Ezem. 
- Ramona, popatrz na dzieci. Na Rey. Czy ty nie widzisz, że mamy swoje problemy? Ileoni mają problemów? Sytuacja jest napięta, a ty ją tylko komplikujesz. Oni nie chcą nigdzie wyjeżdżać, teraz tu jest ich życie, chodzą do szkoły.. Rozwijają pasje, znaleźli to, co chcą w życiu robić, odnaleźli swoje miejsce na świecie. 
 - No to w takim razie będę musiała się jeszcze zastanowić.. Pablito, czy możemy porozmawiać w cztery oczy? 
- Jasne.

*Oczami narratora* 

Wyszli ma korytarz. 
- Emm.. Można wiedzieć o co ci chodzi?! Oszalałaś?! Przyjeżdżasz tutaj i co?! Co sobie wyobrażasz?! Że zrujnujesz nam życie?! 
- Nie, Pablo.. Uspokój się proszę. Słuchaj. Eze za miesiąc będzie miał osiemnaście lat, a my.. 
- Jacy my?! Przecież nie ma żadnych nas?! 
Właśnie do szpitala weszła Angie. Stanęła obok ściany i przysłuchiwała się ich rozmowie. 
- Wiem, ale.. Czy nie czujesz czegoś do mnie.. No wiesz.. Tego.. Co.. Wtedy? 
- Ramona! Chcesz powiedzieć, że nadal mnie.. Kochasz? 
- Tak, Pablo! Ale jeśli ty kochasz Angie, to ja to zrozumiem. 
- Tak.. Tak, kocham ją. 
- I pewnie ja ci to komplikuję.. 
- Nie, nie mów tak, proszę. Ja.. Przepraszam że się tak uniosłem.. Przedież nie jesteśmy wrogami. 
- To prawda. Ale widzę, że nic tu po mnie, bo świetnie sobie radzicie. Dzisiaj wieczorem będę już w Madrycie,  bo spieszę się na konferencję. Idę jeszcze się pożegnać z dzieciakami i.. 
- Ale nie zabierasz ich? Ani mnie? 
- Nie, hahah.. Będę tęsknić. 
- My też. Do zobaczenia. 
Przytulili się. 
Angie była bardzo dumna z Pabla. Po tym wydarzeniu wiedziała, że kocha tylko jego. I to na dodatek z jeszcze większą wzajemnością. 



Heheheh Pablo z matką Eza i Rey ;p

wtorek, 25 lutego 2014

44 - REYNA ZMIENIŁA SIĘ. A JEJ MATKA?

Pablo i Angie odwrócili się. 
- Ramona.. - powiedział zaskoczony tata. - Co ty tu robisz? 
- Pablo, ja.. Dostałam wiadomość że moja córka miała wypadek i.. Musiałam przyjechać, tak po prostu. 
- Córka?! Pablo, co to za kobieta?! - zapytała zaniepokojona Angie. 
- Angie, to Ramona, matka Reyny i Ezequiela. 
- Hmm, ciekawe.. 
- Miło mi. - mama podała rękę Angie. 
- Mi też, mimo wszystko. - powiedziała, uśmiechając się. 
- Angie.. - uspokoił ją tata. - Chodź, wyjdźmy na zewnątrz, niech Reyna pogada sobie z mamą.. 
Wyszli. 
- Mamo, przyjechałaś! Kocham cię! - przytuliłam się do niej. 
- Wszystko okej? Tata już mi naopowiadał o tym twoim wypadku takich strasznych rzeczy, że musiałam tu się pojawić. Ale jutro już mnie nie ma. Jutro muszę wyjeżdżać. Reyna, baardzo cię przepraszam że sprawy się tak potoczyły i.. Nie wiem co mam zrobić żebyś mi wybaczyła.. 
- Mamo.. Przecież ja cię kocham, uwielbiam, doceniam.. Zawsze będę. I wiem, że ty też zawsze będziesz. Mimo że nie jesteś w Argentynie, tylko gdzieś tam daleko w Europie, i tak dalej czuję twoją obecność. Nie mam ci nic za złe bo doskonale cię rozumiem. Gdyby nie Eze, dalej myślałabym że uciekłaś przed nami. Ale tak nie jest.
- Niee, napewno nie, tylko że.. Ja chcę.. A już nieważne.
- No powiedz. 
- Nie, zapomnij. Słuchaj.. Jeśli twój tata znajdzie sobie kogoś i się z nim zwiąże, to.. 
- Tak. Odpowiedź brzmi tak. Bo ciebie już tutaj nie będzie i zamiast ciebie będzie jakaś inna kobieta. Tak, będzie dla mnie mamą. Ale kto zabronił mi mieć dwie mamy? Poza tym, ty też sobie napewno kogoś znajdziesz i.. Będziesz mieć dzieci. Ale pozwalam Ci. Daję ci wolną rękę. 
- Nie poznaję cię, kochanie.. Jesteś taka.. Dorosła, ładna, inteligenta.. 
- Aj mamo, nie przesadzaj.. A Eze.. Właśnie, gdzie Eze? 
- W domu. Zaraz przyjdzie. Chciał coś zjeść. 
- Skąd wiesz? 
- Bo.. Najpierw byłam u niego, zanim tu przyjechałam. Musiałam wiedzieć, gdzie jesteś.. Nie trafiłabym tu, a przy okazji.. Dałam mu pieniądze. 
- Mamoo, teraz już mamy tatę, nie potrzebujemy już kasy, nie przemęczaj się.. 
- Ale.. Problem w tym że.. 
- Dlaczego nie dałaś pieniędzy mi, jak zawsze, tylko Ezowi? Bardzo dziwnie się zachowujesz.. 
- Słuchaj. Zrobiłam to, bo tobie będą już niepotrzebne.. 
- Nie rozumiem cię.. O czym ty.. 
 - Kiedy.. wyjdziesz ze szpitala, zabieram cię .. do Europy.



Uu szok co teraaz? :) 
Super foteczka <3