Ramona poszła pożegnać się z dzieciakami. Angie podeszła do Pabla.
- Wiesz.. Ciemno już. Chodźmy na salę.
- Kiedy przyszłaś?
- Przed chwilą. Wszystko słyszałam.
- I co, jesteś dumna?
- Bardzo. - pocałowała go delikatnie. - Idziemy?
- Aaaaa.. - Pablo objął Angie w pasie - Tak się składa, że dzisiaj zostanie z nią Eze.. Więc możemy iść do domu.. - popatrzył na Angie wzrokiem, który mówił jedno.
- Racja. - Angie spoważniała i odsunęła się od niego. - Będę lecieć, już dziewiąta.. - odwróciła się od mężczyzny.
Ten podszedł do niej od tyłu i zaczął całować ją po szyi.
- Wiesz.. Angie.. Jest po dziewiątej, a.. German nie byłby zadowolony, jakbyś.. Jakbyś mu zakłócała sen.. Będziesz musiała spać.. Ze mną..
- Hahahaha Pablo! - Angie roześmiała się i oderwała go od swojej szyi. - Daj spokój haha!
- Niee.. Nie dam spokoju Angie.. Teraz już się mnie nie pozbędziesz.. - Pablo znowu zaczał całować jej szyję.
*W domu Pabla, Rey i Eza*
Angie i Pablo ledwo zamknęli drzwi, już zaczęli się namiętnie całować. Nie przerywając, przenieśli się do sypialni. Pablo posadził Angie i całując ją, przesuwał ją na łóżko. W końcu on leżał na niej. Zatrzymał się, wtedy Angie przekręciła się na górę i ona przejęła stery. Pablo jęknał. Angie myślała, że to z podniecenia, jednak nie wiedziała, a on także zapomniał o swojej szramie na klatce piersiowej. Dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Bardzo go bolało. Angie zaczęła rozpinać mu koszulę. Gdy już miała ją ściągnąć, podniosła się i usiadła na krawędzi łóżka. On zrobił to samo.
- Boże.. Pablo, co ci się stało?...
- Wybacz, miałem ci to już wcześniej powiedzieć.. Gdy Rey uderzyła w drzewo, zanim auto wybuchło, straciła chwilowo czucie w nogach i nie odzyskała go do dzisiaj. Nie mogła się wydostać z wraku o własnych siłach, ja.. Musiałem ją wyciągnąć. Jakaś blacha rozcięła mi pierś.. To nic..
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Sam nie wiem. Chyba bałem się, że się będziesz martwić..
- No jasne, że teraz się martwię! Nie tylko o Rey, ale i o ciebie! Ta rana może przejść do serca, Pablo!
- Spokojnie, Angie. Byłem już u lekarza, nic mi się nie stanie. Będę żyć. Nie przejmuj się już. Dokończymy?
- Przepraszam, ale.. Nie mogę. Nie możemy. To takie jakby pocieszenie, bo sama widzę co teraz przeżywasz. Nie możemy się tak pocieszać. To nie w porządku. Musimy to zrobić z miłości.* Poza tym boli cię bardzo ta rana, to jak chcesz jakkolwiek funkcjonować?
- To akurat najmniejszy problem. - zaśmiał się Pablo. - ale śpimy na jednym łóżku?
- Chyba że chcesz spać na ziemi! - przykryła się Angie, śmiejąc się.
- Ehh, w moim własnym domu? Angieee, wstydziłabyś się! Dobranoc! - zgasił światło.
- Dobranoc!
*Wracamy do Pamiętnika Rey*
Dzisiaj rano mama wyjechała. Nie wiadomo, kiedy znowu wróci.
Myślałam, co tam w Studio, gdy naraz jakby cały świat czytał mi w myślach, przyszedł tata i powiedział do mnie:
- Rey, patrz kto przyszedł cię odwiedzić!
Nagle do mojej sali wbiegła Viola, Naty, Fran, Camila, Brodway, Eze, Andres, Maxi, Diego i Leon. Wszyscy śpiewali moją ulubioną piosenkę "Junto a ti", tańcząc i skacząc dookoła mnie. Baaardzo podnieśli mnie na duchu, kocham ich!
Gdy skończyli, zaklaskałam.
- Pięknie! Daję wam sześć minus!
- Czemu minus? - oburzył się Andres.
- Bo się ze mną nie przywitałeś. - zaśmiałam się do niego. Chłopak nachylił się i pocałował mnie w policzek.
- Jak się czujesz? - spytała mnie Viola.
- Narazie jakoś leci.
- Boli cię coś? - Naty wychyliła się zza Fran.
- Naty! Jejku, nawet nie wiesz jak tęskniłam! Jesteś moją najlepszą przyjaciółką! Kocham cię! I ciebie! I ciebie, i ciebie! I ciebie, i ciebie, i ciebie!! Yyy.. - zapędziłam się. - Jakie było pytanie?
- Czy cię coś boli! - wybuchnął śmiechem Leon.
- Nie.. Może trochę głowa..
- Zawołać pielęgniarkę? - zapytał Maxi.
- To może być coś poważnego.. - zamyślił się Diego.
- A co jak to jakiś guz mózgu?! - krzyknęła Fran, której Camila szybko zatkała buzię.
- Spokojnie, ogarnijcie się, ludzie! Nie wymyślajcie żadnych bzdur, Angie i Pablo przecież mówili nam, że trzeba czekać na wyniki badań, bo jeszcze wykrakacie. Francesca, spokój. Już!
- Taaa.. Camila ma rację.. - potwierdził Brodway, patrząc na Eza. Ten, gdy to zobaczył, natychmiast podszedł do Cami i przytulił ją.
-Wrr.. - warknął po cichu zazdrosny Brodway.
- A tak na ogół, to co tam w Studio?
- Heh, tak się składa że Gregorio tylko czeka aż Pablo się zwolni, wtedy on by mógł zostać dyrektorem, także pilnuj się! - Viola zwróciła się do taty.
Zaśmiał się.
Ja powiedziałam od niechcenia:
- Przecież tak źle nie ma.. Dam radę! Będzie ciężko, ale trzeba czekać na wyniki. Boję się tylko, co z moimi nogami..
- A co? Coś jest nie tak? - przejął się Andres.
- Nieee, no.. Może oprócz tego, że po wypadku nie potrafię nimi ruszać, ale to tylko chwilowe, za niedługo mi przejdzie.
- Noo, to się cieszymy! - wrzasnął Maxi tak głośno, że Fran odwaliło aż na pięć metrów od niego.
- Ogłuchnę przez ciebie debilu!
Długo wszyscy siedzieli u mnie i opowiadali mi o różnych rzeczach. Jaka jest bieżąca sytuacja, że wszystkim mnie brakuje itp. Wspominaliśmy też moje początki w nowym świecie, jaka bylam straszna i nieczuła, jak w ogóle się nie przejęłam śmiercią mojego ojczyma, jak się dowiedziałam że Pablo to mój ojciec, jak go poznałam śpiewając w schowku w Resto, jak się przyjaźniłam z Ludmiłą, jak zdawałam egzamin do studia...
- Właśnie! Gdzie się podziali wszyscy ze studia?! - przerwałam wspomnienia.
- Emm.. Czyli kto? - zapytał Brodway.
- Ludmiła?
- Ona? Wiecznie zajęta sobą? Makijażem? Ciuchami? Zakupami? Pytasz gdzie ona jest? - powiedziała ironicznie Camila.
- No jasne.. Aa.. Lara? Leon? - zwróciłam się do niego.
- Lara? Grzebie przy motorach i ma coraz mniej czasów na Studio.
- Dj?
- Znowu dostał na miesiąc propozycję od jakiejś wytwórni filmowej i jedzie na pół etatu.. - oznajmiła Naty.
- Można się było tego spodziewać! Haha, on ma talent! Życzę mu powodzenia!
- Ejj, bo czuje się zazdrosny! - zaśmiał się Andres.
Przytuliłam go.
- Fran - odezwał się tata - A gdzie Marco?
- Chory.. Ma grypę. - powiedziała smutna Fran. - Ale ma taką śmieszną chrypkę, że jak śpiewa np. "We can" to ma głos jak kaczka, mówię wam!!
Wszyscy się roześmialiśmy. Eze po prostu tarzał się po podłodze.
Wszystko zaczyna się układać, jeszcze tylko wyniki badań..
Dzień upłynął mi ma dłuugich rozmowach i śmiechać z moimi przyjaciółmi, ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Było jakoś przed dziesiątą, kiedy już szykowałam się do spania. Nagle usłyszałam z korytarza głos lekarza.
- Panie Galindo, może pan tutaj podejść z synem? - słyszałam jak lekarz zawołał ich z korytarza.
- Są już wyniki badań?! - zerwali się z miejsc i wbiegli na moją salę.
- Tak.
- Ja też mogę? - zapytała Angie.
- Niestety, pani nie jest rodziną.. Musi wyjść.
- Angie, zaraz jak się czegoś dowiemy, damy ci znać. - powiedział tata.
- Okej, będę czekać na korytarzu. - wyszła.
Doktor zamknął drzwi i powiedział:
- Więc tak.. Bez owijania w bawełnę. Panna Reyna Galindo Havella.. Straciła czucie w nogach i niestety nie będzie mogła już chodzić.
*Zainspirowałam się którymś z rozdziałów bloggerki na blogu prawdziwa-i-jedyna-milosc-angie.blogspot.com/ :) Nie bij mnie ;p
DZISIEJSZE ;3
Mojeee, wszystkie prawa zastrzeżone XD
Chociaż troche podobni są? :3
Świetny rozdział :3 Ta końcówka.. XD Czekam na next'a :>
OdpowiedzUsuńPS Rysunek śliczny ^^ Już wysłałam dziewczynie, która będzie robiła ten kolaż :3 Jeszcze tylko mój rysunek i jednej dziewczyny : )
Ochhh super ze ci sie podoba i rysunek i rozdzial :D Dzieki :*
UsuńHaha :D
PS ogloszeenia parafialne:
Jutrzejszy rozdzial bedzie ostatnim przed 13-dniowa przerrwa! :p
Super rozdział! :)
OdpowiedzUsuń"- A gdzie Marco?
- Chory.. Ma grypę. - powiedziała smutna Fran. - Ale ma taką śmieszną chrypkę, że jak śpiewa np. "We can" to ma głos jak kaczka, mówię wam!!" - normalnie świetne!!! :D
Z niecierpliwością czekam na next!
Jeśli Reyna nie będzie chodzić, to zobaczysz, że pobiję!!! :D
O matko, wiesz.. Troche sie teraz boje :D
UsuńAle wszystko okaze sie jutro, dzieki ;*
Hahaha tak cos mnie napadlo na Marco-Kaczke! ;d
PS ogloszeenia parafialne:
Jutrzejszy rozdzial bedzie ostatnim przed 13-dniowa przerrwa! :p