wtorek, 18 lutego 2014

37 - MAXI VS. GREGORIO

Powiedziałam tacie o próbie zepsucia przedstawienia. 
- Wiedziałem, wiedziałem, że Gregorio znowu będzie coś knuł! Gdzie on jest?! 
- Spokojnie, dziewczyny już kończą śpiewać, nic się nie stanie. Zawołał go przed chwilą Beto. 
- A gdzie ty go w ogóle przyłapałaś? 
- Pod sceną. Chciał poluzować liny od podłogi z prawego skrzydła. 
- Czyli tam, gdzie był Ezequiel.. 
- Właśnie.. Tato.. Mogę cię o coś.. Zapytać? 
- No pewnie, tylko szybko, zaraz kończymy. W ogóle świetnie wypadłaś, zapomniałem ci powiedzieć, co ze mnie za ojciec!!! Byłaś super!! Brawooo!! 
- Dobrze, już dobrze hehe, dzięki. - spoważniałam. - Tato, Gregorio mówił że przeze mnie jesteś smutny. Czy to prawda? 
- Słucham? Chyba żartujesz, Rey. Dziecko, odkąd mieszkacie ze mną, jestem szczęśliwy, i to bardzo. 
- Wiem, że się cieszysz że masz nas, ale czy.. To, że jesteśmy twoimi dziećmi nie przeszkodziło ci trochę w.. zbliżeniu się do Angie? 
- Nie, nie.. To nie przez was. Musiało się tak stać, nie? Jeśli jego kocha, i kochała od początku, to ani ja, ani wy nie możecie nic z tym zrobić. Niezależnie czy istnielibyście, czy nie, to i tak byłoby tak samo jak teraz. Tylko że jedno by się zmieniło? 
- Co? 
- Nie miał by mnie kto cieszyć i uszczęśliwiać każdego dnia. 
- Tato, kocham cię! - przytuliłam go. - Masz rację, nie powinnam była go słuchać. 
- Zaufaj mi, kochanie, a wszystko będzie dobrze. Wiem, że wiele z Ezem przeszliście, ale admy radę, teraz jesteśmy wszyscy razem. 
- Hej hej!! - zawołała ze sceny Violetta. - Chodźcie tu wszyscy, pora się ukłonić! 
Przedstawienie zakończyło się sukcesem. 

Następnego dnia *Oczami narratora*
- Hehehhe, totalna klapa! - powiedział następnego dnia w Studio na zebraniu nauczycieli... oczywiście, Gregorio. 
- Klapa to by była, jakby moja córka w porę nie przyłapała cię, na luzowaniu lin z podłogi pod sceną. - powiedział naraz z dziwnym spokojem Pablo. 
- Ooo, zdaję się że musimy sobie o czy,ś porozmawiać.. - powiedział groźnie Antonio do nauczyciela tańca i zabrał go do pokoju nauczycielskiego. 
*Wracamy do pamiętnika Rey :) *
Dzisiaj wydało się. Wszyscy uczniowie wiedzieli, że Gregorio próbował zepsuć spektakl. Bardzo się bałam, bo może być na mnie wściekły, a na dodatek mieliśmy z nim pierwszą lekcję. Ale z drugiej strony należało mu się. 
Długo nie przychodził. W końcu zjawił się, wkurzony i cały czerwony na twarzy. 

                                      
- Przez ciebie, głupia smarkulo muszę znowu chodzić do psychologa!!! - wskazał na mnie palcem. 
- Spokojnie.. Jakby nie próba zniszczenia spektaklu, nic by się nie stało.. - zaśmiał się Eze, ale po chwili spoważniał, bo Gregorio głośno na niego warknął. 
- Tańczyć!! I to już!!! I zamknąć się!! Rey, do przodu!! Raz, dwa, trzy, cztery, raz, dwa, trzy, cztery!! Reyna źle!! Jesteś do niczego!! Stop wszyscy!! Powtórz to od początku! - krzyknął na mnie Gregorio. 
- Źle!! Źle!! Jakim cudem ja cię tu jeszcze trzymam!! Jeszcze raz, jeszcze raz!! Wy nie, ona!! Szybciej!! Cholera!! Szybciej!! Nie nie, źle!! 
Nie miałam już sił, wszyscy się na mnie patrzyli.
- Dość!! - krzyknął naraz Maxi. Wszyscy się odwrócili w jego kierunku. 
Wykończona oparłam się o Naty. Przez chwilę była cisza jak makiem zasiał. Gregorio, odbijając piłkę podszedł do Maxiego.
- Maximilian, jakim prawem przerywasz moje zajęcia? Chyba ja tu rządzę, nieprawdaż? 
- Oczywiście, ale uważam że do tych praw nie zależy torturowanie uczniów. To nie w porządku, nawet jeśli doniosła na ciebie na Antonia, Gregorio. 
- Maxi, daj spokój. - powiedziałam, ale on mnie nie słuchał. 
- Za duża presja jest na lekcjach.. Taniec to przecież pasja i zabawa, nie powinienieś torurować uczniów. - kontynuował. 
- Jak śmiesz! Ja sam dobrze wiem, co ja powinieniem, a co nie! Koniec lekcji, do widzenia! Wypad, i to już, wszyscy! Jeszcze wy mi będziecie gitarę zawracać, a z tobą - nauczyciel zwrócił się do mnie - jeszcze się policzę!! 
Wyszliśmy na korytarz, z lekkim uśmiechem na twarzach. 
- Widziałaś jaki był czerwony hahahahah? - zapytał się mnie Maxi. 
- Nooo i to jak! Dziękuję.. - powiedziałam do niego. 
- Maxi, bohaterze! - krzyknął za mną nagle Marco, aż podskoczyłam. 
- Boże święty, nie strasz! 
 - Reyna, mogę cię prosić? - zapytała mnie lekko wkurzona Naty. Nawet jej nie zauważyłam. 
- Wiesz, teraz nie za bardzo ale... - nie dokończyłam, bo pociągnęła mnie gwałtownie do siebie. 
- Co to ma znaczyć?! Czemu Maxi cię broni?! Twój nowy chłopak, tak?! 
- Co? Nieee! Ale czy ty.. Nie jesteś zazdrosna, Naty? 
- Zazdrosna? Ja? Haahhaha, daruj sobie. 
- Naty, proszę cię. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, a on tylko mnie bronił. Ja nic do niego nie czuję, spokojnie. 
- Nie wierzę ci. 
- Nie? A myślałam, że mi ufasz.
- A ja myślałam, że jesteś inna.. 
- Naty! Poczekaj! Przecież go nie kocham! Ej, posłuchaj! To nic wiekiego!! Każdy przyjaciel by tak zrobił.. - Naty pobiegła do domu. Musi to przemyśleć, źle się zrozumiałyśmy. Przecież ja do Maxiego nic a nic nie czuję. Mam nadzieję, że Naty przejrzy na oczy i zrozumie mnie. 


Uuuu odkryłam gify :DD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz