- Co??.. Mamo, chyba żartujesz..
W tej chwili weszli Pablo i Eze.
- O co chodzi? - zapytał tata.
- Tato, mama chce nas zabrać do Europy, Reyna, słyszałaś?!! - wkurzył się Eze.
- Tak, słyszałam.
Tata stał jak wryty.
- Ramona.. To prawda?
- No.. Tak, bo w końcu to moje dzieci..
- Kobieto! Pomyśl, co mówisz!! chcesz mi zabrać dzieciaki, i jeszcze mówisz że one są twoje?!
- No chyba nie twoje..
- Tak, Ram. Moje też. I jeśli je gdzieś wywieziesz, zgłoszę sprawę do sądu i.. Będę walczył o prawa do Rey i Eza. A wiesz, że gdy by ludzie prawa dowiedzieli się, że pracujesz w Madrycie, w wielkiej, przedsiębiorczej filii najpopularniejszej firmy z dziedzin rachunkowośći na świecie, a dzieci mieszkają ze mną, ty im tylko przesyłasz kasę, to na stówę ci je odbiorą.
- Pablo, nie zrobisz tego..
- A jeśli zrobię?
- Dobrze. Zastanowię się..
- Hura!! - wykrzyknęliśmy razem z Ezem.
- Ramona, popatrz na dzieci. Na Rey. Czy ty nie widzisz, że mamy swoje problemy? Ileoni mają problemów? Sytuacja jest napięta, a ty ją tylko komplikujesz. Oni nie chcą nigdzie wyjeżdżać, teraz tu jest ich życie, chodzą do szkoły.. Rozwijają pasje, znaleźli to, co chcą w życiu robić, odnaleźli swoje miejsce na świecie.
- No to w takim razie będę musiała się jeszcze zastanowić.. Pablito, czy możemy porozmawiać w cztery oczy? - Jasne.
*Oczami narratora*
Wyszli ma korytarz.
- Emm.. Można wiedzieć o co ci chodzi?! Oszalałaś?! Przyjeżdżasz tutaj i co?! Co sobie wyobrażasz?! Że zrujnujesz nam życie?!
- Nie, Pablo.. Uspokój się proszę. Słuchaj. Eze za miesiąc będzie miał osiemnaście lat, a my..
- Jacy my?! Przecież nie ma żadnych nas?!
Właśnie do szpitala weszła Angie. Stanęła obok ściany i przysłuchiwała się ich rozmowie.
- Wiem, ale.. Czy nie czujesz czegoś do mnie.. No wiesz.. Tego.. Co.. Wtedy?
- Ramona! Chcesz powiedzieć, że nadal mnie.. Kochasz?
- Tak, Pablo! Ale jeśli ty kochasz Angie, to ja to zrozumiem.
- Tak.. Tak, kocham ją.
- I pewnie ja ci to komplikuję..
- Nie, nie mów tak, proszę. Ja.. Przepraszam że się tak uniosłem.. Przedież nie jesteśmy wrogami.
- To prawda. Ale widzę, że nic tu po mnie, bo świetnie sobie radzicie. Dzisiaj wieczorem będę już w Madrycie, bo spieszę się na konferencję. Idę jeszcze się pożegnać z dzieciakami i..
- Ale nie zabierasz ich? Ani mnie?
- Nie, hahah.. Będę tęsknić.
- My też. Do zobaczenia.
Przytulili się.
Angie była bardzo dumna z Pabla. Po tym wydarzeniu wiedziała, że kocha tylko jego. I to na dodatek z jeszcze większą wzajemnością.
Fajny rozdział :3 Czekam na next'a :D
OdpowiedzUsuńSuuper!!
OdpowiedzUsuńOstatnio mało czasu na czytanie i komentowanie,
ale obiecuję, że się poprawię ;D
Czekam na next!
#M
A jeju jeju nie tłumacz się już, wybaczam <3
UsuńDzięki :)