*Wracamy do Pamiętnika Rey :)*
To, co dzisiaj zobaczyłam rano, przeszło ludzkie pojęcie.
Przypomniałam sobie zaraz po obudzeniu że dzisiaj jest ślub. Poszłam po cichu do pokoju taty, żeby zobaczyć czy jeszcze śpi. Nie spał.
Pierwszy raz, odkąd znam Pabla, płakał.
Łzy leciały mu po policzkach strumieniami. Stał odwrócony do okna.
Nagle przypatrując się mu, poczułam jak ktoś daje mi mocnego kuksańca w ramię od tyłu.
Odwróciłam się, i zanim mój brat wykrzyknął coś, zatkałam mu szybko usta i oddaliłam się od pokoju.
- Cśśśś! Eze, zamknij się! Tata płacze. Chodź zobacz, ale nie wchodź tam. - szepnęłam mu i zakradliśmy się znowu do drzwi.
Widzieliśmy, jak ociera łzy i przegląda coś. Zbliżyłam się trochę, ale Ezequielowi kazałam zostać.
- Ej, nie uwierzysz, to jego stare zdjęcia z Angie! - wyszeptałam w kierunku brata.
Kiedy Pablo odłożył zdjęcia, gwałtownie się odsunęłam.
Tata wziął gitarę, otarł jeszcze resztki łez i nadal odwrócony do okna zaczął śpiewać.
Ya veras que algo se enciende de nuevo
Tienes sentido intentar
Cuando estamos juntos
algo se enciende de nuevo
Teines sentido interar
Cuando estamos juntos
"Biedny tata.." pomyślałam.
- Zostań tu. - szepnęłam do Eza i zbliżyłam się do taty.
Położyłam mu rękę na ramieniu i dołączyłam się do niego.
Algo se enciende de nuevo
Teines sentido interar
Cuando estamos juntos
Tienes sentido intentar..
Cuando estamos.. juntos..
- Tato, kochasz Angie. - stwierdziłam.
Eze nadal stał w drzwiach i przysłuchiwał się po kryjomu rozmowie.
- Tak. - przyznał i westchnął ciężko Pablo. - Dlatego pozwolę jej być szczęśliwą.
- Rey, daj spokój.. Najpierw Rafa, teraz ty.. - powiedział.
- Ale ja przecież nic nie mówię. - uśmiechnęłam się i przytuliłam go. - Jesteś przewrażliwiony, wiesz?
- Idźcie się lepiej szykować bo nie zdążycie do kościoła.
- Masz racje, jasne. - powiedziałam i wybiegłam, ciągnąć za sobą Eza.
- Chodź szybko do mnie do pokoju!! - wbiegłam do pomieszczenia zamknęłam drzwi.
- O co ci chodzi?! - wrzasnął, kiedy rzuciłam go na łóżko.
- Ej, pamiętasz co mówił nam tata o Rafie? Możemy to wykorzystać! Patrz! - wyciągnęłam spod łóżka ubranie. - Mam tu kurtkę Rafy. W kieszeni jest kartka z jego adresem! Na pewno włożył ją tam specjalnie!
- Wątpię.. A nawet jakby, to co z tego?
- Ty nic z tego nie rozumiesz! Może nie wszystko stracone, Eze!
Po omówieniu paru spraw z bratem, Eze zadzwonił do Violi, że spóźnimy się trochę na ślub. W międzyczasie ja zagadałam Pabla.
- Tato, Rafa Palmer dzwonił. Dzisiaj gra koncert i potrzebuję swoją kurtkę.
- Ale jak to, nie ma innej?
- Yyy.. No jasne że ma.. Ale.. Wiesz.. to jego.. Yyy.. Szczęśliwa kurtka! Bez niej ani rusz!
- Na pewno? A jak niby do niego trafimy?
- Zostawił w kieszeni adres. No nie narzekaj, odpalaj auto, to nie daleko! Możemy się trochę spóźnić na ślub, najwyżej zawiesiesz nas prosto do kościoła.
- No dobra.. - tata poszedł do garażu wyciągnąć samochód.
Nagle po schodach z góry zbiegł Eze.
- I jak u ciebie? Jedziemy?
- Jedziemy! A jak u ciebie? Wszystko załatwione?
- Tak, spokojnie. Rusz się Reyna, jak to ma kiedykolwieć wypalić!
*Hotel, w którym mieszka Rafa*
Był chyba dziesięciogwiazdkowy i dziesięciometrowy.
- No i jak my go tu znajdziemy.. - westchnął tata, po wyjściu z auta.
Okazało się, że nie musieliśmy długo szukać.
- Ej, wy tam!! - zawołał głos z parkingu za hotelem. - Chodźcie kochani!!
Zbliżyliśmy się do wielkiego placu za budynkiem, na którym było pełno ciężarówek.
- Tu jesteście! - naraz zza jednej wylazł nie kto inny jak.. Rafa Palmer. - Paul!! Jak miło!! Wiedziałem, że jednak zmienisz zdanie!!
- Nie Rafa, bo ja.. - zaczął tata, ale rockowiec mu przerwał.
- Ale niestety ja również zrezygnowałem z tego planu. Pomogłeś mi zrozumieć, że Angelina ma być szczęśliwa. Więc jeśli teraz chcesz im przeszkodzić i szukasz wspólnika, to na mnie nie licz.
Po tych słowach Palmera popatrzyliśmy po sobie z Ezem, i odczytałam z jego twarzy, że własnie chciał powiedzieć: "Coooo??... No super, nasz plan na marne...".
- Ale nie o to mi chodzi, przecież dzwoniłeś..
- Właśnie, nie przestawiliśmy się. Ezequiel i Reyna Galindo. - w porę Eze przejął kontrolę.
- Paul! To ty masz dzieci?!
- Długa historia.. - bąknął tata.
- Ja mam czas, no dajesz!
Podczas gdy Rafa i tata rozmawiali, ja z bratem zmieniliśmy plan działania.
- Dobra, to zrobimy tak jak ci mówiłam. Nie przejmuj się, uda nam się! Teraz my musimy wziąć sprawy w swoje ręce, bo oni nic już tu nie zdziałają.
- Pora rozpocząć naszą demolkę!
Pobiegliśmy do Pabla i Palmera, po czym Eze rzucił się na gwiazdora.
- Rafa Rafa Rafa Rafa Rafaaaa!!! A te wszystkie ciężarówki są twoje?!!
- Ezequiel, nie zachowuj się jak dziecko.. - jęknął tata.
- No pewnie że moje. - rockmen wypiął się do przodu.
- A Rafa a Rafa a Rafa a Rafa a pokażesz mi je od środka?!! Tylko jedną, proszę, proszę, proszę!!
- No dobra, ale uważaj młody, i ty też młoda, bo jadę w tej przyczepie jutro na koncert. - powiedział, otwierając drzwiczki wielkiej przyczepy tira. Było w niej wszystko - kanapa, barek, telewizor, łóżko, gitary..
- Łaaaaaał!! Tata, chodź zobaczyć!! - zawołał Eze.
- Tylko nie wchodźcie tam wsyscy, bo w tej ciężarówie akurat hamulce nie działają i jeszcze odjedziemy. O, patrzcie, tam jest nasz szofer Urten. Siemka, stary!
Z ciężarówki wysiadł dobrze zbudowany, duży łysy mężczyzna.
Znowu popatrzyliśmy po sobie z Ezequielem ze zrezygnowaniem, ale mimo postanowiliśmy się nie poddawać.
- Tato! Chodź zobaczyć jakie to wielkie! - zawołaliśmy.
- No idę, już idę. No, nawet fajnie tu masz.
- Ej, czy to nie mysz tam w koncie?!!! - wrzasnęłam naraz - Aaaaaaaa!!!
- Gdzie?!!! - tata i Rafa pobiegli w głąb przyczepy.
- Teraz!! - krzyknęłam do Eza.
Błyskawicznie zatrzasnęliśmy drzwi przyczepy i kiedy Urten właśnie poszedł po nowe pokrowce na siedzenia, rzuciliśmy się w kierunku drzwi do pojazdu.
Wsiedliśmy do ciężarówki.
- Ej, tego nie było w planach!! - wrzasnął Eze.
- No i co, jedź!! - usiadłam z boku.
- Chyba sobie jakieś jaja robisz!! Dziewczyno, ja nie wiem jak się to odpala, ja.. Nawet nie mam prawka!! Przecież mam dopiero siedemnaście lat!!
- Nooo i co z tego, nie żartuj!!! Przecież wiesz że musimy to zrobić żeby tata był szczęśliwy.
- Rey!! Eze!! Wypuśćcie nas! Macie mocno przerąbane!! - słyszeliśmy z głębi przyczepy krzyki i kłótnie taty i Rafy.
- Nie, Rey. Nie ma mowy. Przepraszam, nigdzie nie jadę.
- Jestem od ciebie rok młodsza, ej no!! Dobra, sam tego chciałeś.. - przeskoczyłam szybko na siedzenie kierowcy i zamknęłam drzwi od środka.
- Ej! Wypuść mnie stąd!!
- Zamknij się i spadaj na boczne siedzenie mięczaku, bo nie będę ci siedzieć na kolanach! - ryknęłam.
- Uspokój się, chcesz nas zabić?!!
- Cicho bądź, odpalamy!
- Dobra... Zaufam ci, siostra.
- Gotowy?
- Gotowy!!
Ruszyliśmy z miejsca i na początku w miarę ogarnęłam biegi i wszystko.
- Ej!!! Oszaleliście!! Zatrzymajcie się, zabijemy się!! - krzyczał z przyczepy tata.
- O o, nie jest dobrze... - popatrzyłam w lusterko.
- Co jest?! Przecież świetnie ci idzie... Ale nie gazuj do cholery!!
- Spójrz za siebie! Urten nas goni!!
*W międzyczasie w kościele - oczami narratora*
Ceremonia już trwa. Viola wypatrywała Reyny i Ezequiela, ale nigdzie nie mogła ich dostrzec.
"Gdzie oni są?? Już późno, zaraz będzie przysięga. Obiecali, że będą... Może coś im się stało.. " - myślała.
Naty, Andres i inni myśleli podobnie.
Angie wyglądała pięknie i jej suknia idealnie pasowała do krawatu Germana. Jednak jej wyraz twarzy nie pasował do szczęśliwego wyrazu twarzy Germana.
(Nieudana sklejka kosmitów nowooożeńcow Germana i Angie) xd
*Wracamy do Rey, Eza i innych*
- Matko Boska, Rey.. Zgubiliśmy go.. - odetchnął Eze.
- Całe szczęście, myślałam że już nigdy się go nie pozbędziemy..
- Ez, co tak szarpie tą cieżarówką, zakręcasz to nie jedź sto na godzinę!
- O oo .. Chyba wybrałeś zły wóz!!
- Co? O co ci znowu chodzi, siostra?!
- O to, inteligencie, że przecież ten ma popsuteee hamulce!!!
- O Jezus.. Co teraz?!! Rey, zbliżamy się do kościoła, nie wyhamujesz, zabijemy się!!
- Dzieci, proszę zahamujcie!! - krzyczał Pablo w przyczepie.
- Taaa, zahamujcie bez hamulców.. - mruknął Rafa Palmer.
- Ty idioto!!! - krzyknął tata.
- Rey, zrób coś do cholery!! - wrzeszczał Eze.
- Staram się no!! Oooo matko, zamknijcie oczy!!
*W międzyczasie w kościele - oczami narratora*
Wszyscy wiedzieli już, że Eze i Reyna przegapią zaślubiny.
- Jeśli ktoś sprzeciwia się temu małżenstwu niech powie teraz albo zamilknie na wieki.. - powiedział ksiądz dostojnym głosem.
Nikt się nie odezwał. Angie posmutniała.
- Możecie się pocałować..
German zbliżył się do Angie.
Wtedy Angie gwałtownie odskoczyła, zresztą jak wszyscy goście, bo w tej właśnie chwili Reyna z wielkim hukiem wjechała ciężarówką Rafy z całej pety w drzwi kościoła, krzycząc:
- STOOOP!!!!
No i znalazłam czas xD Ale zbyt często nie mogę zaglądać :( (za dużo rzeczy na głowie :( )
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że super :)
Pozdrawiam.
Dziękuję że znalazłaś trochę czasu :) fajnie że ci się podoba :D
Usuńza co ty mi kobieto dziękujesz ^^ to ja powinnam tobie dziękować za taki rozdział ^^
UsuńPozdrawiam.
Haha fajnie źe ci się podoba :)
UsuńTeż pozdrawiam ;)
Ja nie mogę...
OdpowiedzUsuńTo było genialne!!! :D
Z wielką niecierpliwością czekam na next! <3
Hahaha dzięki :) Next jutro :D
UsuńŚwietny rozdział XD Czekam na next'a :3
OdpowiedzUsuńDzięki że wpadłaś :)
UsuńYyy..
OdpowiedzUsuńBiedny German.. ;P
Mimo tego, że wole Germangie to rozdział suuper!!! ;**
Czekam na next!
#M
Dzięki :) Eh, Germanowi przejdzie jutro :)
Usuń